Oskarżonym o przygotowanie i podłożenie ładunku wybuchowego na stacji metra w centrum Mińska jest 25-letni Dźmitry Kanawałau; jego rówieśnik i kolega Uładzisłau Kawaliou jest oskarżony o współudział i niepoinformowanie o przestępstwie. W wyniku wybuchu zginęło 15 osób, kilkaset zostało rannych. Jak podaje "Nasza Niwa", inicjatorzy petycji chcą zebrać pod apelem 100 tys. podpisów. "Wielu ludzi na Białorusi uważa, że osoby te są niewinne. Nie ma konkretnych dowodów, że to oni dokonali zamachu terrorystycznego" - głosi apel.

Reklama

Tymczasem prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka oznajmił niedawno w wywiadzie dla rosyjskiej telewizji, że podejmie decyzję, czy "ułaskawić czy nie ułaskawić" dwóch oskarżonych. "Będę musiał, czy chcę tego, czy nie (...) powiedzieć w tej sytuacji ostatnie słowo. Jeśli sąd podejmie decyzję o karze śmierci dla tych ludzi (...), powinienem podpisać dekret o tym, czy ich ułaskawić, czy nie" - powiedział Łukaszenka rosyjskiej telewizji. Podkreślił zarazem: "Jako prezydent uważam, że kara za podobne czyny powinna być najsurowsza".

Wyrok w procesie o zamach zapadnie 30 listopada. Prokurator zażądał dla oskarżonych kary śmierci, która na Białorusi jest wykonywana przez rozstrzelanie. 11 kwietnia ok. godz. 17.45 (godz. 16.45 czasu polskiego) eksplodował ładunek wybuchowy na stacji metra Oktiabrskaja (biał. Kastrycznickaja) w centrum Mińska. Zginęło 11 osób, kolejne cztery zmarły w następnych dniach i tygodniach w szpitalach. Rannych zostało kilkaset osób.