W stolicy Libii tłumy od rana ustawiali się w kolejkach, aby oddać głos w pierwszych od ponad pół wieku wolnych wyborach. Nikt z nas nie spodziewał się, że ten dzień nastąpi - powiedział PAP w sobotę mieszkaniec jednej z najbiedniejszych dzielnic Trypolisu. To piękny dzień. Mam naprawdę w sobie dużo nadziei, że to początek nowej ery - dodał mężczyzna, który do punktu wyborczego w ubogiej dzielnicy Abu Salim przyszedł już o siódmej rano. Abu Salim jest miejscem o dużej przestępczości, zamieszkanym przez emigrantów, którzy do Trypolisu przyjechali szukać lepszego życia. Jej mieszkańcy nie poparli zeszłorocznej rewolucji i do końca walczyli u boku Muammara Kadafiego.
W sobotę w szkołach dzielnicy, w których odbywa się głosowanie, nikt nie kwestionuje wyborów, a w kolejce ustawiają się tłumy. Ludzie przyszli mając nadzieję, że coś się w ich życiu zmieni na lepsze. Niektórzy są tu już od wczesnego ranka - powiedziała PAP lokalna obserwatorka Aisza Chalifa Algha. Libijczycy w sobotę wybierają członków Konstytuanty: 80 będzie reprezentować partie polityczne, 120 osób to kandydaci indywidualni. Wybrani członkowie zgromadzenia ustawodawczego nominują 60 osób, które przygotują projekt konstytucji, określającej przyszły ustrój polityczny kraju. Ustawa zasadnicza ma być następnie zatwierdzona w referendum. W 2013 r. planuje się nowe wybory parlamentarne.
Większość osób, pytanych na kogo będzie głosować, odpowiadała, że na koalicję powołaną przez byłego premiera z Narodowej Rady Libijskiej Mahmuda Dżibrila. To sensowny człowiek, zna się na polityce i ekonomii, wydaje się być najbardziej odpowiedni - powiedział PAP Mohamed. Dżibril ma silne powiązania rodzinne z klanami z Abu Salim. Po drugiej stronie Trypolisu leży dzielnica Suk Al-Dżuma, która jako pierwsza odważyła się zbrojnie wystąpić przeciwko wojskom Kadafiego i gdzie toczyły się najcięższe walki.
To właśnie do tej dzielnicy oraz sąsiedniej Tadżury rebelianci przemycali broń, czekając na właściwy moment, aby rozpocząć walkę o stolicę. Tam ludzie dobrze się znają i sobie ufają, nigdy niczego dobrego nie doświadczyli od Kadafiego i nie mieli wątpliwości, że zmiany są konieczne - opowiadał w rozmowie z PAP taksówkarz Ali. Tu jednak, w przeciwieństwie do Abu Salim, mieszkańcy wybierali partie oraz kandydatów indywidualnych, którzy w czasach Kadafiego należeli do opozycji, ale również w większym stopniu niż liberalna koalicja Dżibrila odwołują się do wartości religijnych.
Huda Biuk wraz z mamą głosowały na partię Hizb El-Watan, kierowaną przez kontrowersyjnego byłego dowódcę sił rebelianckich Abdelhakima Belhadża. Wybrałam Belhadża, bo walczył z Kadafim, a w więzieniu spędził wiele lat. Rozumie, czym jest proces pojednania - tłumaczyła. Ma w sobie dużo pokory, co jest bardzo ważne. Myślę że się zmienił, nie jest tak radykalny jak w przeszłości, a my potrzebujemy ludzi środka. Przed lokalem wyborczym w jednej ze szkół grupa kobiet z pasją rozmawiała o głosowaniu. Zapytane, na kogo oddadzą głos, odpowiadały, że na niezależnego kandydata Al-Labiego. To osoba bardzo religijna, dobry człowiek, wszyscy go tu znają - komentowały. Zapytane o partie polityczne, wskazywały różnie - ugrupowanie firmowane przez Bractwo Muzułmańskie, Front Narodowy, Hizb El-Watan. Były również takie, które wspierały koalicję Dżibrila.
Na pytanie, skąd taki wybór, czy może głosują tak jak inni członkowie ich rodzin, mężowie czy bracia - panie oburzyły się: Proszę sobie nie żartować, to są pierwsze wybory, w których kiedykolwiek uczestniczyłyśmy. Oczywiście, że to nasz indywidualny wybór. Wybory potrwają do godziny 20. W niektórych częściach kraju ze względu na opóźnienia w otwarciu punktów wyborczych głosowanie może być przedłużone nawet do północy. Jak zapewniał w sobotę na konferencji prasowej szef komisji wyborczej, pomimo drobnych incydentów - m.in. ostrzelania w piątek na lotnisku w Bengazi samolotu przewożącego materiały wyborcze - w większości punktów głosowanie odbywa się bez większych problemów.