Czy rygorystyczne przepisy przeciw nepotyzmowi nie działają na szkodę państwa, utrudniając karierę zdolnym i pracowitym osobom tylko dlatego, że są spokrewnione z wpływowymi politykami? Taka debata przetoczyła się w latach 90. przez Francję. 1 czerwca 1999 r. Sąd Najwyższy wydał wyrok, w którym uznał, że samo pokrewieństwo nie może być jedyną przyczyną zwolnienia lub wstrzymania kariery zawodowej. I to zarówno gdy idzie o więzy małżeńskie, jak i więzy krwi.
Ten przepis wykorzystał Nicolas Sarkozy. Pod jego naciskiem syn prezydenta Jean w wieku 23 lat i z trudem uzyskanym dyplomem licencjackim z prawa został mianowany zastępcą przewodniczącego rady departamentu Hauts-de-Seine i był odpowiedzialny za przyznanie cennych terenów pod inwestycje w sąsiedztwie Paryża. Sprawa wywołała oburzenie i przyczyniła się do porażki wyborczej prezydenta, choć nigdy nie zarzucono Sarkozy’emu złamania prawa.
Nawet przed wyrokiem z 1999 r. nepotyzm na najwyższym szczeblu był we Francji rozpowszechniony. Nigdy się go nie dopuścił generał de Gaulle, który wręcz wstrzymywał karierę swego syna w armii. Jednak Francois Mitterrand niedługo po zwycięstwie w wyborach w 1981 r. mianował swojego syna doradcą ds. Afryki, który z punktu widzenia Quai d’Orsay jest jednym z najważniejszych regionów. Bratanek prezydenta, Frederic Mitterrand, zrobił w tym czasie wielką karierę w telewizji publicznej.
W Wielkiej Brytanii nepotyzm nie jest regulowany prawnie. A z ankiety przeprowadzonej w sierpniu 2011 r. przez agencję Aldi Graduate Recruitment wynika, że jego zasięg jest duży. I to na wszystkich szczeblach. Aż 34 proc. spośród 3 tys. przepytanych pracowników przyznało, że spokrewniona z nimi osoba pomogła im w karierze lub bezpośrednio zapewniła im stanowisko. Jedną z przyczyn jest ścisły związek między uniwersytetem a klasą społeczną, z której wywodzi się student.
Dziennik „Guardian” opisuje wicepremiera Nicka Clegga, który karierę zawdzięcza bliskiemu znajomemu ojca, lorda Carringtona (m.in. sekretarza generalnego NATO).
Walka z nepotyzmem jest uregulowana prawnie w krajach skandynawskich. Między innymi dlatego w najnowszym rankingu Transparency International Finlandia i Dania zajmują pierwsze miejsce, gdy idzie o walkę z korupcją i nepotyzmem w administracji, a Szwecja miejsce czwarte. Ścisłe regulacje przewidują w Finlandii m.in. podanie do publicznej wiadomości stopnia pokrewieństwa z osobami zatrudnionymi na innych stanowiskach w instytucjach publicznych, łącznie z pracą współmałżonka. Taka nominacja w przypadku osób podległych hierarchicznie nie jest możliwa. Podobnie jest w Szwecji i Danii.
W Stanach Zjednoczonych, zarówno na poziomie federalnym, jak i w poszczególnych stanach, regulacje są dość ścisłe. Przewidują, że osoba kierująca danym urzędem nie ma prawa mianować w nim lub w instytucji mu pośrednio podległej osoby spokrewnionej w szerokim znaczeniu. Wyjątek stanowią tylko sytuacje „nadzwyczajne”, czyli takie, w których nie da się znaleźć innego kandydata o niezbędnych kwalifikacjach, a jest on potrzebny do sprawnego działania instytucji. Taki stan ma być jednak przejściowy.
Krajem o wszechobecnym nepotyzmie w aparacie państwa są Chiny. Ale i tu problem zaczyna być coraz bardziej dostrzegany, przynajmniej oficjalnie. W lutym tego roku władze przyjęły regulacje, zgodnie z którymi zwierzchnicy nie mają prawa zatrudniać krewnych do trzeciego pokolenia w podległych sobie instytucjach.