58-letni przywódca Białorusi nie ustaje w powtarzaniu swym gościom, że Białoruś to geograficzne centrum Europy, lecz to państwo liczące 9,5 mln mieszkańców nie hołduje takim wartościom demokratycznym, jak jego zachodni sąsiedzi.

Reklama

Łukaszenka obiecuje modernizację gospodarki i zbudowanie opartego na partiach systemu politycznego, lecz całkowicie wyklucza rewolucję na Białorusi na kształt arabskiej wiosny.

Nie ma żadnego sensu porównywać polityki Białorusi i na Bliskim Wschodzie. Jakaś grupa próbowała przez portale doprowadzić do sytuacji wybuchowej - powiedział, nawiązując do tzw. milczących protestów, gdy jego oponenci zbierali się w ubiegłym roku w miejscach publicznych i jedynie oklaskami wyrażali swój sprzeciw.

Ale nic z tego nie wyszło. I nigdy nie wyjdzie - oświadczył.

Wy (na Zachodzie) nie lubicie kursu, jaki obiera Białrouś. Chcielibyście, by wszystko sprzedała - Rosjanom lub zachodnim firmom. Nie podoba się wam też to, że mamy dobre stosunki z Rosją. A to przesądziła nasza historia. Podczas ostatniej wojny wspólnie walczyliśmy z nazistami. Uratowaliśmy was, Europę, przed staniem się niewolnikiem swego własnego Fuehrera - mówił Łukaszenka.

Przypomniał też, że Unia Europejska dostaje większą część ropy i gazu z Rosji przez rurociągi, które biegną przez Białoruś. Komu jest potrzebna niestabilność w centrum Europy? Ani wam, ani nam, ani Rosji. Rozmawiajmy, przecież jesteśmy ludźmi - podkreślił. Zaprzeczył, by na Białorusi byli więźniowie polityczni, dodając, że przypadki, na które wskazuje Zachód, dotyczą ludzi, którzy popełnili przestępstwa pospolite.

Zaprzeczył też, że przygotowuje jednego z synów na swego następcę. To wymyśliła nasza "piąta kolumna". Gdy tylko ludzie zrezygnują z moich usług, wezmę teczkę pod pachę i odejdę - powiedział prezydent Białorusi.