Rzecznik MSZ Marcin Bosacki zapewnia, że formalnie Teresie Strzelec zostanie przywrócona wiza białoruska, w związku z czym będzie mogła przekroczyć granicę. Konsul Anna Nowakowska z Brześcia będzie towarzyszyła Polce w białoruskich urzędach. Teresa Strzelec będzie mogła opuścić Białoruś prawdopodobnie już przed południem.

Reklama

Polka nie kryła radości z takiego obrotu sprawy. - Ja już wolna jestem. Jezu. Nie wierzę! - to była jej pierwsza reakcja na informację przekazaną przez jednego z białoruskich dziennikarzy.

Białoruskie władze nie chciały pozwolić Teresie Strzelec na powrót do kraju, domagając się od niej zapłacenia wysokiego cła za jej wielokrotnie mniej wart samochód, który same wcześniej zarekwirowały i sprzedały.

Jak poinformował Uładzimir Arłouski z białoruskiego Państwowego Komitetu Celnego, nie zważając na fakt, że polska obywatelka nie uiściła należnych opłat związanych z autem pozostawionym na Białorusi, strona białoruska ze względów humanitarnych wydała zgodę na jej powrót do kraju. - Może opuścić Białoruś w dowolnym czasie - powiedział Arłouski.

Ambasada Białorusi w Polsce napisała w wieczornym oświadczeniu, że Teresa Strzelec złamała przepisy celne. Zdaniem ambasady, zdumiewające są podejmowane przez polskie media próby upolitycznienia sprawy. W oświadczeniu czytamy też, że strona białoruska niejednokrotnie proponowała Polsce zawarcie porozumienia mającego zapobiec naruszeniom prawa celnego. Ale te propozycje pozostały bez odpowiedzi strony polskiej - napisała ambasada.

Sytuację Teresy Strzelec szeroko opisywały zarówno media polskie, jak i niezależne białoruskie. Informował o niej nawet znany rosyjski portal internetowy gazeta.ru. W jej sprawie interweniował u białoruskich władz nasz MSZ, w tym Ambasada Polski w Mińsku.

Rok temu Teresa Strzelec pojechała samochodem na wycieczkę do Mińska. Auto zepsuło się i musiała zostawić je w warsztacie. Bez zgody kobiety autem jeździł syn właściciela warsztatu. Gdy zatrzymała go białoruska milicja, samochód został zarekwirowany i przekazany do składu celnego - bowiem zgodnie z tamtejszym prawem cudzoziemiec nie może go odstępować swojego auta innej osobie.

W styczniu sąd w Brześciu orzekł, że samochód ma być oddany właścicielce, jednak okazało się, że celnicy zdążyli je już sprzedać. Zaproponowali jej zwrot pieniędzy. Sąd, który uchylił konfiskatę mienia, zobowiązał jednak Polkę do zapłaty cła i podatków wraz z odsetkami - w łącznej wysokości blisko 16 tysięcy euro. Teresa Strzelec nie zapłaciła. Kiedy na początku marca przyjechała do Brześcia, anulowano jej wizy i unemożliwiono wyjazd, domagając się uiszczenia "zaległych opłat".