Edward Snowden przekonuje, że pytanie miało odzwierciedlać niesławną rozmowę, do jakiej doszło w Senacie USA między senatorem Ronem Wydenem a dyrektorem wywiadu Jamesem Clapperem, a która dotyczyła sprawy gromadzenia rozmów telefonicznych Amerykanów. - Kłamstwo Clappera było najważniejszym motywem mojej decyzji o wystąpieniu publicznym, a także historycznym przykładem znaczenia oficjalnej odpowiedzialności - tłumaczy Snowden.
I dodaje, że w odpowiedzi udzielonej przez Władimira Putina są wyraźne niekonsekwencje. Snowden ubolewa, że nie słowa rosyjskiego prezydenta zostały poddane krytyce, a właśnie fakt zadania pytania. - Byłem zaskoczony, że ludzie, którzy byli świadkami, jak narażam życie, by ujawnić praktyki podsłuchowe w moim kraju, nie są w stanie uwierzyć, że mogę również krytykować praktyki podsłuchowe w Rosji, kraju, któremu nie przyrzekałem lojalności - pisze Amerykanin.
Mówiąc już o samej odpowiedzi Władimira Putina, Snowden stwierdza, że jest ona bardzo podobna do pierwszych wystąpień Baracka Obamy na ten temat. Jak stwierdza, słowa amerykańskiego przywódcy, który wypierał się masowej inwigilacji, okazały się później nie do obrony. Tym bardziej miał on nadzieję, że pytanie zadane w czasie publicznej konferencji sprawią, że temat stanie się przedmiotem publicznej dyskusji.
Sam też podpowiada dziennikarzom, o co pytać rosyjskie władze. - Jak to możliwe, że komunikacja między milionami osób nie jest przechwytywana, analizowana czy przechowywana, skoro, przynajmniej na poziomie technicznym, system musi robić, by po prostu działać. (Dziennikarze) mogą też sprawdzić, czy media społecznościowe, które twierdzą, że otrzymały od rządu mnóstwo wniosków o ujawnienie danych, rzeczywiście takie prośby dostały - dodaje Snowden.
Edward Snowden w czasie wideorozmowy zapytał Władimira Putina o podsłuchiwanie Rosjan. Stało się to w czasie wielogodzinnej konferencji, w czasie której rosyjskiemu prezydentowi pytania zadawali zwykli Rosjanie. CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT >>>