Rosyjskie wojska zostały wysłane w pobliże ukraińskiej granicy 24 kwietnia. Rozkaz wydał minister obrony Federacji Rosyjskiej Siergiej Szojgu. Według jego zapewnień nie chodziło o inwazję na Ukrainę, ale o ćwiczenia.
Manewry miały skłonić władze w Kijowie do zaniechania operacji antyterrorystycznej przeciwko separatystom. Tydzień później ten sam minister poinformował, że odwołał swoich żołnierzy do miejsc stałego stacjonowania. Oznaczało to, że rosyjskie wojska zakończyły manewry w pobliżu ukraińskiej granicy i wróciły do koszar.
Tymczasem dziś prezydent Rosji oświadczył, że odwołał wojska z ukraińskiej granicy i są one teraz na poligonach. W takiej sytuacji nie wiadomo, o jakich manewrach mówił wcześniej minister obrony i dokąd odwołał żołnierzy znad ukraińskiej granicy, skoro dziś zrobił to prezydent.
Niezależni komentatorzy zauważają, że nie wiadomo, gdzie znajdują się obecnie rosyjskie wojska i o jakich oddziałach mówił prezydent, a o jakich minister. Tym bardziej, że według Rosji - żołnierzy nie ma na granicach - a ukraińscy pogranicznicy wciąż je tam widzą.