Premier Arsenij Jaceniuk sugeruje, że za tragedię odpowiadają Rosjanie. Według ukraińskich władz, separatyści zestrzelili pasażerski boeing 777 za pomocą wyrzutni rakietowej Buk, którą dostarczyła im Rosja. Szef rządu zapewnił, że władze zrobią wszystko, aby wyjaśnić przyczyny katastrofy. Zostaną zebrane wszystkie dowody i zrobione wszystkie ekspertyzy. Ukrainie pomogą międzynarodowi eksperci.

Reklama

Świat powinien znać nazwiska przestępców i nazwę tego kraju, który popiera tych bandytów - oświadczył premier.

Wcześniej prezydent Petro Poroszenko powiedział, że zestrzelenie cywilnego samolotu to akt międzynarodowego terroru przeciwko całemu światu. Jego zdaniem, wojskowa agresja przeciwko Ukrainie to zagrożenie dla europejskiego i światowego bezpieczeństwa.

Rano bojówkarze oświadczyli, że umożliwią międzynarodowym komisjom i ekspertom dostęp do miejsca, gdzie leżą szczątki samolotu. Swoich fachowców wysłała już Malezja, do której należała maszyna. Pracują tam ukraińscy ratownicy. Odnaleźli ponad 150 ciał. Poszukiwania są prowadzone na terenie liczącym 25 kilometrów kwadratowych. Dotąd zbadano jedynie 7 km2. Część szczątków i ciał wpadła do znajdującego się tam zbiornika wodnego.

Odnaleziono też dwie czarne skrzynki, które mają być przekazane do Moskwy. Według doradcy ministra spraw wewnętrznych Antona Heraszczenki, trafią one w ręce rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa i zostaną przekazane na granicy w obwodzie ługańskim. Jak podkreśla, jest to naruszenie norm międzynarodowych dotyczących badania katastrof lotniczych. W katastrofie nie zginęli obywatele Rosji, nie doszło do niej nad terytorium tego kraju, samolot leciał z Holandii do Malezji.

Doradca ministra spraw wewnętrznych Antona Heraszczenki twierdzi też, że wyrzutnia rakiet Buk, z której separatyści zestrzelili samolot, już jest na terytorium Rosji. Tam prawdopodobnie zostanie zniszczona, co pomoże w zatarciu śladów.