Do ataku doszło na południowym wschodzie Paryża, w eleganckiej dzielnicy Vincennes. Policja potwierdza, że padły strzały. Uzbrojony mężczyzna, najprawdopodobniej pochodzący z Afryki, który wszedł do sklepu, miał powiedzieć: "Wiecie, kim jestem". Potem zabarykadował się w markecie, biorąc jako zakładników pięć osób, prawdopodobnie wyłącznie kobiety i dzieci.
Sprzeczne są informacje mówiące o rannych i zabitych. W pierwszych doniesieniach mowa była o dwóch osobach rannych, potem francuskie media w tym France24 twierdziły, że dwie osoby nie żyją. Teraz zaś minister spraw wewnętrznych miał zdementować te wiadomości.
Według nieoficjalnych na razie informacji, sprawcą jest ten sam mężczyzna, który postrzelił wczoraj rano policjantkę. Dziś poinformowano, że zabójca funkcjonariuszki należał do tej samej komórki dżihadystów, co sprawcy środowego zamachu na redakcję "Charlie Hebdo".
Ruch na trasie oplatającej Paryż został wstrzymany.
Tymczasem jednostka terrorystyczna, która wraz z żandarmerią i służbami medycznymi skończyła przygotowania wokół strefy przemysłowej w Dammartin, rozpoczęła nawiązywanie kontaktu poprzedzającego negocjacje z dwoma braćmi - zamachowcami, którzy zabarykadowali się z zakładniczką w pomieszczenia firmy reklamowej. To oni są sprawcami zabójstwa dwunastu osób i ranienia jedenastu w redakcji "Charlie Hebdo" (CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT >>>).
ZOBACZ TAKŻE: Francja bezsilna wobec radykalnego islamu >>>