Na placówce w Santo Domingo - pisze "Corriere della Sera" - polski arcybiskup, którego Karol Wojtyła wysłał w świat jako nuncjusza, spychał siebie samego i swoje otoczenie do piekła na ziemi.
Był pierwszym watykańskim dygnitarzem, skazanym na areszt domowy na wyraźne życzenie samego papieża, który w tym wypadku zadał najcięższy cios pedofilii, kontynuując kurs obrany odważnie przez Ratzingera: żadnej taryfy ulgowej, żadnej ochrony, maksimum współpracy z wymiarem sprawiedliwości innych krajów - podkreśla włoski dziennik.
Rzymska "La Repubblica" pisze natomiast, że na wiadomość o śmierci Wesołowskiego wiele osób w Watykanie odetchnęło z ulgą. Sprawa nie powróci już bowiem na pierwsze strony gazet.
Jednocześnie jednak śmierć Wesołowskiego pozbawia zadośćuczynienia jego ofiary, bezkarni też pozostają ci wszyscy, którzy pomagali mu i go chronili - pisze "La Repubblica".
Jak poinformował zastępca rzecznika Watykanu, ojciec Ciro Benedettini Józef Wesołowski zmarł z przyczyn naturalnych.
Benedettini dodał, że - jak wykazała autopsja - zgon byłego nuncjusza apostolskiego na Dominikanie nastąpił z powodów kardiologicznych. Zgromadzenie szczegółowych danych zajmie Biuru Prokuratora Watykańskiego jeszcze kilka najbliższych dni.