To była oczywiście tragedia, pamiętam, chodziliśmy wtedy z mamą rano po sklepach i o katastrofie dowiedzieliśmy się z grającego w jednym z nich telewizora, byliśmy w szoku - mówi PAP młody chłopak. Jak dodaje, "cały Smoleńsk był w szoku i zdecydowana większość mieszkańców była tym wydarzeniem poruszona".
Jego słowa potwierdza starszy mężczyzna. - Do dzisiaj to przeżywamy, przeżywamy za wszystkich, którzy zginęli - podkreśla.
Niektórzy jednak na wspomnienie katastrofy smoleńskiej reagują pretensjami pod adresem Polaków. - Z tego, co wiem, do dzisiaj trwa śledztwo i jeszcze (Polacy) chcą obarczyć winą nas, że to my jesteśmy winni temu, że samolot nie odleciał na zapasowe lotnisko, a przecież na pewno uprzedzano załogę, ale ja nie wierzę, że to nasza wina - mówi starsza kobieta. O tym, że "ekipa na ziemi w żaden sposób nie mogła uratować tego samolotu", a katastrofie winien jest pilot polskiej maszyny, przekonany jest mężczyzna w średnim wieku.
Następny rozmówca PAP podkreśla jednak, że wielu aspektów katastrofy wciąż nie znamy. - I myślę, że już nigdy nie poznamy - dodaje.
Niektórzy są przekonani, że tam, gdzie doszło do katastrofy Tu-154M, powstać powinno miejsce pamięci. - Tam jednoznacznie powinno powstać miejsce pamięci, to przecież symboliczne miejsce, w którym zginęło tylu ludzi. Niedopuszczalne jest, by powstały tam jakieś inne obiekty. To miejsce pamięci, miejsce żałoby - mówi PAP jedna z mieszkanek Smoleńska. - Tak, jak na Rusi bywało - w miejscu, gdzie ginęli ludzie, stawiano kapliczkę, gdzie można było oddać cześć ofiarom - dodaje.
Kolejna kobieta słyszała o planach budowy pomnika w miejscu katastrofy, ale, jak mówi, ona sama "nigdy tam nie chodzi".
Od 2010 roku miejsce katastrofy smoleńskiej upamiętnia kamień i krzyż. Kwiaty składane są również przy brzozie, w którą uderzył samolot. Wciąż nie ma w tym miejscu pomnika. W 2013 roku strona rosyjska zakwestionowała rozmiary projektowanego monumentu.