Według relacji szefa hotelu norweska premier, która przyjechała do Włoch z rodziną, zachowywała się jak zwykła turystyka. Rezerwacji miejsc w tradycyjnej toskańskiej rezydencji z XVIII wieku dokonała poprzez jeden z popularnych portali hotelowych pod wymyślonym nazwiskiem. Korzystała z dostępnego dla wszystkich autobusu, z innymi gośćmi jeździła na wycieczki, stała w kolejkach, by wejść na kopułę florenckiej katedry i zwiedzić inne zabytki.
Już po jej wyjeździe dyrektor zamieścił zdjęcia z informacją, kto był jej gościem i zapewnieniem, że niczym nie różniła się od pozostałych turystów. - Z całego serca ją podziwiam - podkreślił.
Ujawnił, że tuż przed jej przyjazdem turystki z Norwegii został poufnie poinformowany z powodów bezpieczeństwa o tym, kogo naprawdę będzie gościł. Premier nie chciała żadnych dodatkowych wygód ani przywilejów. Jadła kolacje w hotelowej restauracji, chętnie gawędziła z innymi gośćmi, z których nikt nie wiedział, kim jest.
Dziennik „Corriere Fiorentino” podał, że po pobycie we Florencji premier wyruszyła na dalszy objazd Toskanii.