Najważniejszym zadaniem prezydenta elekta jest teraz formowanie nowej administracji. Pomaga mu w tym transition team, który zajmuje się doborem kandydatów na stanowiska w rządzie federalnym. Na czele tej niezwykle ważnej instytucji stoi komitet wykonawczy liczący 16 osób. Wśród nich troje potomków Trumpa z pierwszego małżeństwa – Ivanka, Eric oraz Donald Jr.
Trójka rodzeństwa była aktywna na kampanijnym szlaku ojca; mówiło się też o tym, że biznesmen lubi zasięgać ich opinii. Od lat dzieci kandydatów na prezydenta USA służą ojcom radą i wsparciem na drodze do Białego Domu. Tak było w 1988 r., kiedy w sztabie wyborczym George’a H.W. Busha pracowali jego synowie George W. i Jeb. Po pomoc córek w 2000 r. sięgał Al Gore, a w 2012 r. na wyborczym szlaku Mitta Romneya wspierali jego synowie. Nigdy wcześniej jednak rodzina nie miała takiego wpływu na decyzje kandydata, a następnie prezydenta elekta. Nie mówiło się też do tej pory o tym, że najbliżsi mogą zajmować stanowiska w rządzie lub w samym Białym Domu.
Oficjalnie Ivanka, Eric i Donald Jr. mają przejąć stery rodzinnego biznesu, co już wzbudza obawy o konflikt interesów, biorąc pod uwagę, że mogą mieć wpływ na decyzje ojca. Od jakiegoś czasu krążą jednak pogłoski, że tekę sekretarza w departamencie odpowiedzialnym za zarządzanie zasobami ziemnymi i wodnymi w USA miałby objąć Donald Jr., a jakieś miejsce w Białym Domu jest szykowane dla Ivanki. Co prawda amerykańskie prawo zabrania urzędnikom federalnym zatrudniania członków rodziny na stanowiska im podległe bądź znajdujące się w tym samym urzędzie, co w przypadku prezydenta oznaczałoby całość administracji centralnej. Możliwe jest obejście tych przepisów, chociażby obsadzając pociechy w nieoficjalnej roli w Białym Domu. Bill Clinton w 1993 r. powierzył żonie nieoficjalne stanowisko osoby odpowiedzialnej za prace nad reformą służby zdrowia. Sądy ostatecznie rozstrzygnęły, że Hillary Clinton jako pierwsza dama mogła koordynować prace legislacyjne.
Reklama
W myśl prawa od zarzutów o nepotyzm uwalniałoby Trumpa zatrudnienie zięcia Jareda Kushnera, męża Ivanki Trump. Kushner, 35-letni biznesmen zajmujący się nieruchomościami, jest szarą eminencją w otoczeniu Trumpa. Jak pisał „New York Times”, Kushner wielokrotnie doradzał teściowi w kluczowych sprawach, a teraz ma grać pierwsze skrzypce w doborze kadr. O rosnącym wpływie Kushnera świadczy personalne trzęsienie ziemi, którego doznał transition team. Od zarządzania grupą odsunięty został gubernator New Jersey Chris Christie, którego zastąpił wiceprezydent elekt Mike Pence. Christie był jednym z nielicznych republikanów, którzy w trakcie kampanii wyborczej nie potępili Trumpa. Wiedząc, że biznesmen ceni lojalność, Christie liczył na stanowisko w administracji, np. prokuratora generalnego. Mówi się, że za zredukowanie jego roli odpowiada osobiście Kushner.
Zięć Trumpa mógł mieć osobisty motyw w szkodzeniu Christiemu. Gubernator, kiedy jeszcze był prokuratorem, na dwa lata wsadził za kratki ojca Kushnera. Charles Kushner, biznesmen z dużymi sukcesami w branży nieruchomości, trafił pod lupę wymiaru sprawiedliwości na skutek rodzinnej kłótni o zarządzanie biznesem. Sprawą zainteresował się Christie, zaś Kushner senior był przekonany, że z prokuratorem współpracuje jego siostra, Esther Schulder. Postanowił więc się na niej zemścić: wynajął prostytutkę, która uwiodła męża Esther. Igraszki pary nagrała kamera ukryta w budziku. Kuschner przesłał film siostrze pocztą, a ta podzieliła się nim z prokuraturą. Ostatecznie biznesmen przyznał się do 18 zarzutów, w tym unikania płacenia podatków, próby zastraszania świadków oraz nielegalnych wpłat na kampanię wyborczą. Według niektórych źródeł już w lipcu Kushner miał poprzysiąc, że gubernator New Jersey nie otrzyma żadnego stanowiska w administracji.
To jednak nie koniec potencjalnych rodzinnych nominacji. Była żona prezydenta elekta, Ivana Trump, zadeklarowała w wywiadzie dla „New York Posta”, że chciałaby zostać ambasadorem USA w rodzinnych Czechach. Entuzjastycznie do pomysłu odniósł się premier Czech Bohuslav Sobotka, który stwierdził, że podkreśliłoby to związek jego kraju z rodziną Trumpów. Ivana Trump nie byłaby pierwszą celebrytką na stanowisku ambasadora USA w Pradze. Shirley Temple, aktorka znana głównie z ról dziecięcych na przełomie lat 30. i 40., pełniła tę funkcję w latach 1989–1992.