35-letnia Ivanka Trump jest najstarszą córką Donalda Trumpa. - Jest lepszą wersją swojego ojca. Piękna, dobrze wykształcona, zwracająca uwagę na to, co mówi, ze spójnym, można powiedzieć wyreżyserowanym wizerunkiem, w którym nie ma miejsca na spontaniczność, ale tym samym nie ma miejsca także na błędy - wyjaśnia Zapała.
Podkreśla, że Ivanka była obecna przy Trumpie od momentu kampanii wyborczej. - Na konwencji Republikanów zagrzewała delegatów tuż przed wejściem Donalda Trumpa na scenę. Obserwatorzy stwierdzili, że to ona potrafiła zbudować odpowiednią atmosferę i ocieplała wizerunek swojego ojca - mówi Zapała.
Od marca Ivanka jest doradczynią prezydenta. - To bezprecedensowy przypadek, żeby córka prezydenta była oficjalnie członkiem jego administracji. Co prawda, nie pobiera za to wynagrodzenia, bo nie zrezygnowała z pracy, ma swoją firmę odzieżową - mówi politolog.
Jak podkreśla, ma silną pozycję w Białym Domu. - Syn Donalda Trumpa Eric Trump w wywiadzie dla "The Daily Telegraph" stwierdził, że to Ivanka miała największy wpływ na decyzję Trumpa w sprawie ataku rakietowego na Syrię po gazowym ataku na ludność cywilną. To ona, widząc zdjęcia małych dzieci, które ucierpiały w tym ataku, przekonała ojca do zdecydowanej reakcji - tłumaczy.
Jak podkreśla Zapała, sama Ivanka mówi, że chce zajmować się wzmacnianiem roli kobiet w amerykańskim społeczeństwie, że zależy jej na poprawie sytuacji matek.
- Pojawiły się takie głosy, chociaż są one traktowane jako political fiction, że Donald Trump po dwóch kadencjach swojej prezydentury będzie chciał w Białym Domu umieścić swoją córkę. Jest to tak daleki czas, że trudno to sobie wyobrazić. Poza tym byłoby to bardzo niespójne z tym, co sam Trump głosił w kampanii prezydenckiej, kiedy atakował polityczne klany i tych, którzy traktują politykę jako zajęcie rodzinne - komentuje Zapała.
Jak podkreśla, to nie musi oznaczać, że Ivanka nie będzie chciała spróbować swoich sił politycznych gdzie indziej, w Senacie czy na stanowisku ambasadora.