Władze Berlina zamykają parki i place zabaw w obawie przed szczurami lub z powodu akcji deratyzacyjnych - alarmuje niemiecki "Bild". Tylko w dzielnicy Mitte, w samym centrum miasta, gryzonie opanowały ponad 8 tys. metrów kwadratowych parków. W tym roku jest ponad 20 proc. więcej szczurów niż w ubiegłym roku - tłumaczy tabloidowi Juergen Gotte z wydziału zieleni miejskiej dzielnicy.
Zresztą, jak przyznają eksperci, Berlin jest od dawna opanowany przez te zwierzęta, które roznoszą niebezpieczne choroby. W mieście żyje bowiem około 2,4 miliona tych zwierząt. Mimo coraz większej liczby deratyzacji - tylko w ubiegłym roku, jak pisze "Berliner Morgenpost", przeprowadzono 9100 takich akcji (w 2014 było to "tylko" 7100 prób usuwania szczurów)- miasto nie me wygrać z tą plagą.
Eksperci sugerują, że taka inwazja ma dwie przyczyny - po pierwsze deszczowe lato wygnało szczury z ich legowisk w kanałach. Po drugie, jak wskazuje Sinje Lehman z Instytutu Higieny i Ochrony Środowiska w Hamburgu, winni są sami mieszkańcy miasta. Nie dbają bowiem odpowiednio o czystość - zostawiają resztki jedzenia na ulicach, czy w parkach, co sprawia, że gryzonie traktują te miejsca jako bezpieczne żerowiska.
Dlatego, jak tłumaczy pani Lehmann, bez edukacji turystów i obywateli Berlina i bez zmiany ich nawyków nie uda się stolicy Niemiec wygrać ze szczurami tak, jak zrobiono to w Hamburgu.