Konflikt o krzyż w miejscowości Ploërmel w Bretanii, obrona prawa do wolności wypowiedzi przez tygodnik satyryczny "Charlie Hebdo", prawa kobiet czy spór o Boże Narodzenie – w ostatnim czasie we Francji kwestie światopoglądowe nie schodzą z pierwszych stron gazet.
– Jeszcze 20 lat temu nikt nie widział potrzeby obrony bądź kwestionowania zasady laickości państwa czy zajmowania się religią w debacie publicznej. Ale dziś jest inaczej. Francja poszukuje tożsamości, a politycy nie wiedzą, jak zareagować na narastające w naszym społeczeństwie napięcia na tle religijnym – tłumaczy mi politolog Jérôme Fourquet z instytutu badań opinii publicznej IFOP. I wskazuje choćby prezydenta Emmanuela Macrona, który unika zajęcia jednoznacznie krytycznego stanowiska w sprawie szkół, w których uczniowie oraz rodzice nie życzą sobie nauczania teorii ewolucji.
Nie tylko w Polsce trwa spór o wartości. Także we Francji coraz częściej mówi się o podzielonym społeczeństwie, o plemionach mówiących innymi językami.

Zrozumieć Francję

Reklama
#PokażSwójKrzyż (#MontreTaCroix) – taką akcją w mediach społecznościowych odpowiedzieli francuscy internauci na decyzję Rady Stanu, najwyższego organu sądownictwa administracyjnego, nakazującą merowi Ploërmel usunięcie krzyża z pomnika papieża Jana Pawła II. Tysiące Francuzów publikowały zdjęcia krzyży w swoich miejscowościach i domach oraz pisały komentarze, będące zarówno wyznaniami wiary, jak i krytyką państwa – z hashtagiem #MontreTaCroix.
W spór o pomnik oraz w akcję zaangażowały się media. Lewicowa "Marianne" pytała: "Dlaczego obrońcy krzyża i Francji chrześcijańskiej nic nie zrozumieli z zasady laickości?”. Konserwatywny dziennik "20 Minutes" pisał, że "krzyże są wszędzie i do tej pory nikomu to nie przeszkadzało”. Prawicowy "Le Figaro" przytoczył wypowiedź biskupa Jeana-Yves'a Le Saux, który uznał decyzję o zdjęciu krzyża, ale pozostawieniu samego pomnika, za wyważoną. To zresztą jeden z nielicznych głosów hierarchów, bo Kościół katolicki we Francji oficjalnie nie zabrał głosu w tej sprawie.
Agencja AFP oraz konserwatywny tygodnik "Le Point” informowały o propozycji rządu w Warszawie, który jest gotów zabrać pomnik do Polski. - Nasz wielki rodak, wielki Europejczyk, jest symbolem zjednoczonej, chrześcijańskiej Europy (...). Dyktat politycznej poprawności terroryzuje codzienne życie Europejczyków – przytaczano słowa premier Beaty Szydło. A francuska ambasada w Polsce przesłała do mediów komunikat tłumaczący, że „zasada laickości państwa (zapisana w ustawie z 1905 r.) spotyka się niekiedy z niezrozumieniem w innych krajach”.
Na czym polega konflikt? W 2006 r. rada miejska Ploërmel przyjęła w darze od rosyjskiego artysty Zuraba Ceretelego pomnik Jana Pawła II, nad którym umieszczono łuk zwieńczony krzyżem. Federacja Wolnomyślicieli zwróciła się do sądu administracyjnego o nakazanie burmistrzowi usunięcia pomnika z przestrzeni publicznej – i sędzia przychylił się do tego żądania. Ten wyrok został zaskarżony w sądzie apelacyjnym i sprawa ostatecznie trafiła do Rady Stanu, która przyznała rację sądowi pierwszej instancji. Rada orzekła, że krzyż stanowi znak religijny, a zatem jego umieszczenie jest niezgodne z art. 28 ustawy w sprawie rozdziału Kościołów od państwa („Zakazane jest odtąd wznoszenie czy dodawanie jakichkolwiek znaków czy symboli religijnych na monumentach publicznych czy w jakimkolwiek miejscu publicznym, z wyjątkiem budowli przeznaczonych dla celów kultu religijnego, terenów pochówku na obszarze cmentarzy, pomników nagrobnych oraz muzeów i wystaw”). Mer Ploërmel ma pół roku na usunięcie krzyża, ale już zapowiedział, że spróbuje obejść wyrok Rady Stanu – szuka prywatnego inwestora, który przejąłby grunt (parking), na którym stoi pomnik. – Nie chcę wojny religijnej – podkreśla Patrick Le Diffon, dodając, że usunięcie krzyża może spowodować zamieszki.
Po orzeczeniu Rady Stanu konserwatyści uznali, że Francja przestrzega zasady laickości w stosunku do symboli chrześcijańskich, ale jest mniej konsekwentna wobec innych religii. Dlatego Nadine Morano, eurodeputowana opozycyjnych Republikanów, zaproponowała wpisanie chrześcijańskiego dziedzictwa Francji do konstytucji. – Jeśli uznamy, że nasz kraj ma chrześcijańskie korzenie (...), to nadal będziemy respektować laicyzm, dzięki któremu każdy może wyznawać własny kult (...). Ale podkreślimy przez to nasze chrześcijańskie fundamenty – mówiła Morano.
Od razu pojawiły się głosy krytyki ze strony radykalnej lewicy związanej z Francją Niepokorną (Le France Insoumise), dla której szefa Jeana-Luca Mélenchona nawet flaga unijna i jej gwiazdki nawiązują do symboli chrześcijańskich. Jego zdaniem, do czego nawoływał w październiku, powinny one zostać zdjęte z budynków publicznych. Z kolei inni lewicowcy zrównywali w fundamentalizmie Państwo Islamskie i Kościół katolicki. W odpowiedzi konserwatyści też używali porównań do Państwa Islamskiego, tyle że w stosunku do Rady Stanu, nazywając poprawność polityczną – nowym terroryzmem.
Zdaniem Jérôme’a Fourqueta część lewicy, poszukując nowego elektoratu – z powodu kurczenia się klasy robotniczej – kieruje swoją ofertę do środowisk imigranckich i muzułmańskich. Stąd bierze się częściowa rezygnacja z zasady laickości, zgoda na nieuczenie w niektórych szkołach o teorii ewolucji czy przyzwolenie na rozdział płci w miejscach pracy. To dlatego były szef Partii Socjalistycznej Benoit Hamon mętnie tłumaczył podczas wiosennych wyborów, że niewpuszczanie kobiet do pubów i restauracji w podparyskim Saint-Denis i kilku innych miastach (m.in. Lille) nie jest we Francji niczym nowym. Według niego dawna klasa robotnicza też preferowała separację kobiet i mężczyzn w takich miejscach.
Ten spór i debata są interesujące w kontekście deklaracji Francuzów, z których ponad 60 proc. mówi, że nie czuje związku z żadną religią. Większość młodych ani nie jest ochrzczona, ani nie jest częścią żadnej wspólnoty wyznaniowej, a religia jest dla nich zaprzeczeniem zdrowego rozsądku.

"Je suis Charlie Hebdo"

Premier Édouard Philippe został przed kilkoma dniami wezwany przez posłów do przedstawienia informacji w sprawie gróźb, które ponownie są kierowane pod adresem dziennikarzy z satyrycznego tygodnika "Charlie Hebdo". Kilka lat temu, po opublikowaniu karykatur Mahometa, gmach redakcji podpalono, zaś w 2015 r. islamiści wdarli się do biur gazety i zabili 12 osób.
Tym razem "Charlie Hebdo” zamieścił na okładce karykaturę muzułmańskiego teologa Tariqa Ramadana, który jest oskarżony o zgwałcenie dwóch kobiet we Francji i molestowanie nieletnich w Szwajcarii. Karykatura przedstawia Ramadana z pokaźnych rozmiarów przyrodzeniem, do tego dodano napis, że to szósty filar islamu. Dla muzułmanów pięć oficjalnych filarów religii to wyznanie wiary, modlitwa, jałmużna, post oraz pielgrzymka do Mekki. Premier Philippe potwierdził w parlamencie niezbywalne prawo francuskich mediów do wolności wypowiedzi i satyry jako środka wyrazu. Ale na wszelki wypadek wzmocniono policyjną ochronę redakcji "Charlie Hebdo".
Brytyjski Uniwersytet Oksfordzki, na którym Ramadan wykładał, ogłosił na początku listopada – po tygodniach milczenia – że za porozumieniem stron teolog przechodzi na urlop. Dlaczego uczelnia tak długo zwlekała z reakcją? Spekuluje się, że ostrożność była podyktowana hojnym darem księżniczki Mozah, jednej z trzech żon emira Kataru, która ufundowała katedrę teologii i przekazuje datki na renowację oksfordzkich budynków. Francuski "Le Monde" uważa, że uniwersytet nie chciał stracić tych pieniędzy. Dziennik przytacza słowa Eugene’a Rogana, dyrektora studiów bliskowschodnich na Oxfordzie, który apeluje o powstrzymanie się od atakowania islamskiego intelektualisty. Także lewicowy dziennik "Liberation" poprosił o zachowanie wstrzemięźliwości w ferowaniu wyroków w sprawie Ramadana do jej ostatecznego rozstrzygnięcia przez sąd.
Znany lewicowy dziennikarz Laurent Joffrin, związany z "Liberation”, ubolewał nad powrotem sporu dwóch nurtów lewicy. Pierwszy z nich uważa, że laicyzacja stygmatyzuje muzułmanów, dlatego trzeba im ustępować. Drugi – że każdy symbol religijny w miejscu publicznym jest naganny. We Francji, konkludował Joffrin, mamy zatem do czynienia ze sporem zwolenników laicyzacji otwartej oraz laicyzacji nieustępliwej.
Tymczasem młodzi francuscy muzułmanie chcą więcej ustępstw ze strony państwa. Według badania IFOP z września tego roku 28 proc. wyznawców islamu określa swoje postawy jako radykalne – chcą m.in. zalegalizowania poligamii i wprowadzenia ustawowej zgody na noszenie burek przez kobiety. W grupie poniżej 25 lat odsetek zwolenników tych rozwiązań wynosi aż 50 proc.
Z tych powodów coraz częściej dochodzi do spięć na tle religijnym i kulturowym w miejscach pracy. Przede wszystkim chodzi o chusty, modlitwy w godzinach pracy, żądanie urlopu na święta religijne oraz odmowę wykonywania poleceń wydawanych przez szefa kobietę. 65 proc. Francuzów badanych przez instytuty Randstad i l’Observatoire du Fait Religieux en Entreprise deklaruje, że regularnie styka się z przejawami religijności w pracy (także chrześcijańskimi krzyżami). 73 proc. deklaruje, że modlitwa jest dopuszczalna jedynie podczas przerw, a 72 proc. jest zadania, że przedsiębiorstwa nie muszą naginać się do potrzeb religijnych pracowników. Ale duże firmy, jak np. koncern energetyczny EDF, już stworzyły wewnętrzne kodeksy zachowań religijnych w miejscu pracy. W zeszłym roku kodeks taki opracowało ministerstwo pracy. Dokument jest zbiorem zaleceń w formie pytań i odpowiedzi, podpowiadających pracownikom i menedżerom rozwiązania w ramach obowiązującego we Francji prawa.

Walka o Boże Narodzenie

Od wielu lat na najbardziej prestiżowej ulicy Paryża, Champs-Élysées, już od listopada przepięknie udekorowanej i oświetlonej, organizowano jarmarki bożonarodzeniowe. Jednak w czerwcu władze stolicy jednogłośnie podjęły decyzję, że w tym roku ich nie będzie. Mer miasta Anne Hidalgo tłumaczyła, że "od teraz należy zagospodarować Champs-Élysées w stosowny i różnorodny kulturowo i estetycznie sposób”.
Decyzja wywołała sprzeciw części paryżan oraz strajk sprzedawców, w który zaangażował się organizator jarmarku na Champs-Élysées Marcel Campion, od tygodni prowadzący publiczny spór z socjalistyczną mer Paryża. Z kolei Christian Lentz, szef związku zawodowego sprzedawców świątecznego jarmarku, zapowiedział, że likwidacja tradycji oznacza mobilizację związkowców i poważne blokady Paryża oraz jego alei handlowych. 6 listopada mieliśmy już przedsmak akcji – dziesiątki ciężarówek blokowały stolicę, poruszając się w ślimaczym tempie po drogach dojazdowych do miasta i autostradach, co w całym regionie Ile de France spowodowało 229 km korków.
Trwają też batalie o dekoracje świąteczne i żłóbki. Niektóre gminy zezwalają na ich umieszczanie (o ile jest to symbol kulturowy, a nie religijny), a inne nie. To samo dotyczy szkół i przedszkoli, gdzie zazwyczaj pojawiają się choinki jako dekoracje, ale wizyta Świętego Mikołaja jest już uznawana za naruszanie zasady laickości. Mikołajowie pojawiają się zatem na prywatnych spotkaniach organizowanych dla dzieci np. przez stowarzyszenia osiedlowe i sąsiedzkie.
Dla francuskich katolików nowym źródłem konfliktu światopoglądowego oraz ogromną traumą stała się śmierć księdza Jacques,a Hamela, proboszcza w Saint-Etienne-du-Rouvray. Został on zamordowany podczas mszy w swoim kościele w lipcu 2016 r. przez dwóch islamistów, mieszkańców tego 30-tysięcznego robotniczego miasteczka.
– Do tej pory chrześcijanie byli prześladowani daleko, teraz męczennikiem za wiarę został ksiądz we Francji, zabity w centrum Europy, we własnym kościele. Inna ideologia zamordowała polskiego księdza, Popiełuszkę, ale ta sama wiara, chrześcijaństwo, cały czas jest na celowniku – mówił arcybiskup Dominique Lebrun, któremu podlega diecezja Saint-Etienne-du-Rouvray, podczas modlitwy przy grobie księdza Jerzego wraz z uczestnikami Światowych Dni Młodzieży.
– Dla francuskich katolików zderzenie obrazu młodych chrześcijan, którzy przyjechali do Polski na ŚDM, z naszymi świątyniami nielicznych wiernych w podeszłym wieku oraz zbrodnią popełnioną na księdzu Hamelu przy ołtarzu, było wstrząsem – tłumaczy Jérôme Fourquet. A jego śmierć w powszechnej opinii jest uznawana za wypowiedzenie wojny chrześcijaństwu przez islamistów. – Jacques Hamel dla francuskich katolików, którzy chcą go uczynić świętym, jest jak ksiądz Popiełuszko dla Polaków – uważa Jérôme Fourquet, który badał nastroje francuskich katolików tuż po tym morderstwie oraz w rocznicę jego śmierci, której uroczyste obchody zorganizowała w lipcu administracja prezydenta Macrona.
Do napięć między katolikami a muzułmanami dochodzi najczęściej w małych miasteczkach. W tym tygodniu w podparyskim Clichy muzułmanie modlący się na ulicy i protestujący przeciwko zamknięciu meczetu starli się z katolikami oraz urzędnikami miasta Clichy, którzy demonstrowali z kolei przeciwko publicznym modlitwom, dowodząc, że kłócą się one z ideą państwa laickiego. Związek muzułmanów z Clichy (UAMC) ma zamiar podać do sądu demonstrantów, twierdząc, że byli agresywni. Katolicy dowodzą, że wyznawcy islamu wielokrotnie grozili śmiercią niemuzułmanom zamieszkującym Clichy i wznosili antysemickie okrzyki. Adwokat UMAC oskarża demonstrantów o przynależność do skrajnej prawicy, a mera Clichy Rémiego Muzeau o mowę nienawiści. Ten z kolei twierdzi, że UAMC reprezentujący ok. 5 tys. wiernych odmawia przyjęcia propozycji przeniesienia się do innego meczetu oddalonego o 1,5 km od tego zamkniętego przez władze.
Czy uda się załagodzić narastające spory światopoglądowe? We Francji, jak i w wielu innych krajach, dochodzi do rozmycia tradycyjnej granicy między partiami prawicowymi a lewicowymi. Nad Sekwaną to lewica zaproponowała reformy rynku pracy w duchu liberalnym, a na prezydenta został wybrany człowiek unikający deklaracji w kwestiach światopoglądowych, który chce zmienić państwo w start-up. – Mamy tysiące zradykalizowanych Francuzów, ale też wielu, którzy mimo swojego obcego pochodzenia służą francuskiemu państwu – podkreśla Fourquet. – Być może powinniśmy zmienić model integracji i dopuścić anglosaski, czyli mniej naciskać na monolityczną integrację, która się nie do końca sprawdza zarówno na rynku pracy, jak i w sferze wyznawanych wartości. Zasada "każdy jest u siebie” z poszanowaniem reguł laickiego państwa być może sprawdzi się jako rozwiązanie dla przyszłych pokoleń, o ile do głosu nie dojdą skrajne ruchy społeczne i religijne.