Pozywamy dziś Węgry, Czechy i Polskę do Trybunału w związku z tym, że kraje te nie pokazały, nawet po uzasadnionych opiniach wydanych latem, że będą respektować zobowiązania prawne i uczestniczyć (w relokacji), aby wykazać się solidarnością wobec Grecji i Włoch - powiedział na konferencji prasowej w Brukseli wiceszef KE Frans Timmermans.

Reklama

Decyzje Rady UE nakładają na państwa członkowskie obowiązek zgłaszania co trzy miesiące dostępnych miejsc na potrzeby relokacji. KE podkreśliła, że podczas gdy wszystkie pozostałe państwa członkowskie dokonały relokacji i niezbędnych zgłoszeń w ostatnich miesiącach, Węgry nie podjęły żadnych działań od momentu uruchomienia programu, a Polska nie dokonała żadnej relokacji i nie przedstawiła stosownych zgłoszeń od grudnia 2015 roku. Czechy nie dokonały żadnych relokacji od sierpnia 2016 roku i nie złożyły nowych deklaracji od ponad roku.

Zgodnie z decyzją relokacyjną z września 2015 roku państwa członkowskie miały w ciągu dwóch lat (do 26 września 2017 roku) rozdzielić między siebie do 120 tys. uchodźców. Na Polskę miało przypaść ok. 7 tys. osób. W rzeczywistości rozdzielnik objął znacznie mniejsza liczbę osób (ponad 32 tys. osób), a sprawy przed Trybunałem uniknęły kraje, które nawet symbolicznie wzięły udział w relokacji. Z wrześniowego raportu wynika np., że Austria relokowała 15 osób, a Słowacja - 16. Kraje te zobowiązały się jednak, że przyjmą więcej.

Choć KE zdecydowała się na skierowanie sprawy do Trybunału Sprawiedliwości przeciw Polsce, Czechom i Węgrom, to z wypowiedzi unijnych komisarzy wynika, że liczą oni jeszcze na zmianę postawy tych krajów. Timmermans przekonywał, że państwa te wciąż mają możliwość wykazania się solidarnością, bo we Włoszech i Grecji nadal są uchodźcy kwalifikujący się do przeniesienia. Mamy nadzieję, że możemy jeszcze znaleźć wyjście (z obecnego położenia) poprzez aktywny udział tych trzech krajów w relokacji - powiedział wiceszef KE. W podobnym tonie wypowiedział się unijny komisarz ds. migracji Dimitris Awramopulos, który w czwartek rano mówił dziennikarzom, że wciąż "jest przestrzeń i czas" na zmianę podejścia.

Decyzja relokacyjna wygasła pod koniec września, ale uchodźcy, którzy dostali się do Włoch i Grecji wcześniej, mają szanse na relokację. Osób takich jest już jednak mniej niż 4 tysiące i nie będzie już więcej, bo nowo przybyli nie kwalifikują się do relokacji. KE ma prawną możliwość wycofania sprawy z Trybunału. Jeśli tego nie zrobi sędziowie mogą obciążyć Polskę, Czechy i Węgrzy karami finansowymi.

Timmermans przestrzegał, by w związku ze spadkiem napływu migrantów i osób poszukujących azylu do Europy nie uznawać, że kryzys się zakończył. Ta kwestia (migracji - PAP) będzie obecna w naszym życiu przez przynajmniej jedno pokolenie, jeśli nie dwa. Każdy kto sądzi, że kryzys minął, że kwestia migracji zejdzie na drugi plan, jest w błędzie- podkreślał.

Wskazywał też na ogromną determinację ludzi, którzy widzą w Europie szansę na lepsze życie. Poziom desperacji ludzi decydujących się na wysłanie swoich dzieci, czasami 13-14-letnich, przez Saharę na obcy kontynent, jest dla mnie jako ojca niewyobrażalny - mówił. Nie ma tak szerokiego morza ani tak wysokiego płotu, który powstrzymałby ludzi przed przybyciem, jeśli są zdesperowani i nie widzą alternatywy - dodał.

Reklama

Wiceszef KE przyznał jednak, że sytuacja w Europie w czasie szczytu kryzysu migracyjnego była trudna. Z jednej strony widzieliśmy ogromną falę uchodźców uciekających przed wojną i prześladowaniami, ale też migrantów szukających lepszego życia, a z drugiej naszych własnych obywateli, przytłoczonych ogromną liczbą ludzi przybywających w tak krótkim czasie, nad którymi żaden rząd ani Europa jako całość nie miały kontroli i nie wiadomo było, kiedy to się skończy - przypominał.

KE przedstawiła w czwartek plan działania, by do czerwca 2018 roku wypracowane zostało porozumienia w sprawie sposobu prowadzenia zrównoważonej polityki migracyjnej w UE. Zakłada on porozumienie państw członkowskich m.in. w kwestii automatycznego rozdzielania uchodźców w sytuacji poważnego kryzysu.