Będziemy opozycją – te słowa przewodniczącego SPD Martina Schulza, obok wysokiego wyniku prawicowych populistów, były największą niespodzianką wrześniowych wyborów parlamentarnych w Niemczech. Zwycięzcy z chadeckiej CDU/CSU przystąpili do rozmów koalicyjnych z liberałami i zielonymi. Negocjacje upadły. Jednak nowych wyborów główni gracze polityczni nie chcą, m.in. z powodu ryzyka jeszcze większego poparcia dla prawicowej Alternatywy dla Niemiec. SPD, tłumacząc się odpowiedzialnością polityczną, zmieniło zdanie i zapowiedziało rozmowy o rządzie z chadecją.
Pierwsze rozmowy – sondujące – mają się rozpocząć w najbliższą niedzielę. Ich efekt ma być znany 12 stycznia. Po tej dacie poznają je szersze gremia partyjne. To również one zdecydują, czy przystąpić do szczegółowych rozmów koalicyjnych kończących się spisaną na papierze umową koalicyjną. Na pierwszym etapie w negocjacjach weźmie udział 36 osób. Po 12 z każdej z trzech partii: SPD, CDU i jej bawarskiej siostry CSU. Zostały one podzielone na 15 obszarów tematycznych, m.in. takich jak podatki, ochrona klimatu i energia, czy migracja i integracja.
Mimo radykalnych zapowiedzi przedstawicieli lewicy o chęci budowy „Stanów Zjednoczonych Europy” i szybkiej riposty prawicy, że na to zgody nie będzie, główne problemy raczej nie będą dotyczyły spraw międzynarodowych. Największych sporów można się spodziewać w kwestii zmiany finansowania systemu służby zdrowia (socjaldemokraci chcą likwidacji wyboru między ubezpieczycielem prywatnym i państwowym), wysokości rent czy możliwości skrócenia czasu pracy przez ludzi wychowujących dzieci bądź opiekujących się osobami starszymi. Jeśli chodzi o uchodźców (nie imigrantów zarobkowych), to najpewniej zostanie wprowadzony limit określający górną granicę nowych przybyszów (na 200 tys. osób rocznie). Wydaje się, że także w kwestii łączenia rodzin – czyli przyjazdu kolejnych członków rodziny uchodźców – obu partiom uda się osiągnąć kompromis.
Reklama
Paradoksalnie może się jednak okazać, że to wcale nie kwestie merytoryczne będą największą przeszkodą na drodze do utworzenia kolejnej dużej koalicji. SPD nie chciała przystąpić do rozmów o nowym rządzie, argumentując to m.in. swoim najsłabszym wynikiem wyborczym w powojennej historii. To z kolei bezpośrednio wiązało się czterema latami w koalicji z chadekami.
Socjaldemokracja ma problem sama ze sobą, wciąż nie do końca wyjaśniona jest kwestia przywództwa. W poprzedniej dużej koalicji CDU bardzo zręcznie przejmowała postulaty lewicy i to kanclerz Angela Merkel spijała całą śmietankę – stwierdza dr Agnieszka Łada, dyrektor programu europejskiego w Instytucie Spraw Publicznych. – Rząd wprowadził m.in. płacę minimalną. I mimo że to sztandarowy postulat lewicy, najwyraźniej wyborcy lewicowi nie potraktowali tego jako sukcesu SPD – dodaje ekspertka. Niebezpieczeństwo koalicji z CDU/CSU polega również na tym, że chadecy są bardzo elastyczni, jeśli chodzi o słuchanie elektoratu, co prowadzi do tego, że główne partie niemieckiej sceny politycznej coraz mniej się od siebie różnią. To także jedno z uzasadnień dobrego wyniku krytykujących establishment populistów.
Drugą ważną przeszkodą do zawarcia kolejnej koalicji mogą być osobiste ambicje liderów. Po stronie SPD wśród 12 negocjatorów nie ma np. byłego przewodniczącego partii, obecnego ministra spraw zagranicznych Sigmara Gabriela. Trudno przypuszczać, że nie wykorzysta on tej sytuacji, by krytykować swojego konkurenta Schulza. Z drugiej strony Angela Merkel walczy, by stanąć w jednym szeregu z takimi politykami jak Konrad Adenauer czy jej polityczny ojciec Helmut Kohl, którzy kanclerzami byli odpowiednio 14 i 16 lat. I to mimo tego, że przeprowadzony w ostatnich dniach sondaż dla gazety „Die Welt” pokazuje, że prawie połowa Niemców chce, by kanclerz Merkel natychmiast podała się do dymisji, a do krytyki dołączają się także niektórzy młodsi działacze chadeków. Bez jej udziału te rozmowy miałyby zapewne większe szanse powodzenia.
Wpływ na negocjacje będzie także miało to, że we wrześniu w Bawarii, mateczniku CSU, odbędą się wybory regionalne. Partia obawia się konkurencji ze strony AfD. Zapewne przynajmniej w warstwie retorycznej CSU będzie podkreślać mocne przywiązanie do prawicowych postulatów. Warto też pamiętać, że nawet w wypadku wynegocjowania umowy koalicyjnej w głosowaniu muszą jeszcze ją zatwierdzić członkowie SPD. Tak więc nawet jeśli politycy ze szczytu się dogadają, ostatecznie decyzję potwierdzają szeregowi działacze.
W przypadku braku porozumienia, prawdopodobny jest scenariusz wyborczy. Sondaże są od września dosyć stabilne: CDU/CSU może liczyć na nieco ponad 30 proc. poparcia, socjaldemokraci na nieco ponad 20 proc. Trzecią siłą jest niedoszacowana w badaniach przed poprzednimi wyborami AfD z poparciem na poziomie 13 proc.