Przywódca socjaldemokratów wyjaśnił, że jego zdaniem spór w SPD wokół jego osoby może negatywnie wpłynąć na wynik wewnątrzpartyjnego referendum, które ma ostatecznie zatwierdzić lub odrzucić umowę koalicyjną, wynegocjowaną z blokiem partii chadeckich CDU/CSU.

Reklama

- Z tego powodu niniejszym informuję, że rezygnuję z wejścia do rządu federalnego i jednocześnie mam wielką nadzieję, że tym samym zakończą się wewnątrzpartyjne debaty na tle personalnym - podkreślił Schulz.

Wcześniej w piątek dziennik "Bild" poinformował, że kierownictwo SPD zażądało od Schulza rezygnacji z objęcia resortu dyplomacji i ogłoszenia tej decyzji tego samego dnia. Powodem tego ultimatum miało być niezadowolenie działaczy partyjnych, szczególnie w najliczniejszym regionalnym oddziale partii w landzie Nadrenia Północna-Westfalia.

Początkowo Schulz kategorycznie wykluczał swój udział w rządzie koalicyjnym Merkel, jednak w środę, po wynegocjowaniu umowy koalicyjnej z chadekami, ogłosił, że chce stanąć na czele ministerstwa spraw zagranicznych. Za tę decyzję został powszechnie skrytykowany. Obecny szef MSZ, jeden z najpopularniejszych polityków i poprzedni lider SPD Sigmar Gabriel ocenił, że decyzja ta świadczy o "braku szacunku" dla jego pracy w tym resorcie, a Schulzowi zarzucił "złamanie danej obietnicy".

Jak pisze dpa, nie wiadomo dokładnie, o jaką obietnicę chodzi. Według przywoływanych przez nią niepotwierdzonych informacji, gdy Gabriel w ubiegłym roku zrezygnował z szefowania partii na rzecz Schulza i w zamian stanął na czele MSZ, Schulz miał mu obiecać pozostanie na tym stanowisku w nowym rządzie.

Ponadto według grupy medialnej RND w kręgach SPD niezadowolenie budził sposób, w jaki Schulz obszedł się z Gabrielem, m.in. pomijając go przy obsadzie resortów.

Reklama

Jak pisze agencja dpa, obecnie w dpa podnoszą się głosy za pozostaniem Gabriela na stanowisku. Sigmar Gabriel jest bardzo dobrym ministrem spraw zagranicznych i powinien zachować to stanowisko. Nie byłbym w stanie pojąć żadnego innego wyboru - napisał na Twitterze przedstawiciel konserwatywnej grupy deputowanych SPD Johannes Kahrs.

Nowa wielka koalicja demontuje się, jeszcze zanim zaczęła urzędować - ocenił polityk liberalnej FDP Marco Buschmann. Byłoby lepiej, gdyby Schulz podjął tę decyzję samodzielnie, a nie dopiero pod naciskami. Jednak SPD ten krok niewiele pomoże - powiedziała szefowa klubu parlamentarnego Lewicy Sarah Wagenknecht. Szefowa parlamentarnej frakcji Zielonych Katrin Goering-Eckardt dodała z kolei, że "socjaldemokraci najwyraźniej usiłują tym gestem rozpaczy odzyskać kontrolę i poświęcą w tym celu przyzwoite obchodzenie się ze sobą nawzajem".

W czwartek Schulz ogłosił, że po referendum w sprawie umowie koalicyjnej (co przewiduje się na początek marca) zamierza ustąpić ze stanowiska przewodniczącego partii i przekazać je obecnej szefowej frakcji SPD w Bundestagu Andrei Nahles, a także że nie zamierza obejmować w nowym koalicyjnym rządzie stanowiska wicekanclerza.

Schulz obejmował przywództwo w partii przed rokiem w glorii wybawiciela socjaldemokracji - przypomina agencja dpa. Jego wybór na szefa SPD znacząco podniósł sondażowe notowania partii, mimo to SPD trzykrotnie przegrała później wybory regionalne, a we wrześniowych wyborach do Bundestagu odnotowała najgorszy wynik w swej powojennej historii.

W środę CDU, CSU i SPD zakończyły maraton negocjacyjny w sprawie umowy koalicyjnej. Decyzja o tym, czy koalicyjny rząd z Merkel na czele ostatecznie powstanie, podejmą jednak członkowie SPD w partyjnym referendum.