"Resort sprawiedliwości USA potwierdził w piątek, że FBI zatrzymało na Florydzie osobę podejrzaną o rozsyłanie przesyłek z bombami" - napisała na Twitterze rzeczniczka ministerstwa Sarah Isgur Flores. Zdaniem Federalnego Biura Śledczego sprawa jest rozwojowa.
Po serii paczek z urządzeniami wybuchowymi, wysłanych w USA do krytyków prezydenta Donalda Trumpa, w czwartek wcześnie rano podejrzana paczka trafiła do aktora Roberta de Niro, mieszkającego na Manhattanie - informują amerykańskie media. Przechwycono też drugą już podejrzaną paczkę adresowaną do byłego wiceprezydenta USA, Demokraty Joe Bidena - podaje AP, powołując się na własne źródła. Tak jak poprzednią przesyłkę znaleziono ją w czwartek w placówce pocztowej w New Castle w stanie Delaware.
Podejrzane przesyłki wysłano również do byłego prokuratora generalnego Erica Holdera, który sprawował ten urząd w administracji Obamy, byłej przewodniczącej Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej, kongresmenki Debbie Wasserman Schultz i demokratycznej kongresmenki Maxine Waters.
Paczka wysłana do gubernatora stanu Nowy Jork Andrew Cuomo, która została początkowo uznana za kolejne urządzenie wybuchowe, okazała się niegroźna.
Urządzenia wysłane do Obamy i Clinton były podobne do ładunku, jaki w poniedziałek znaleziono w skrzynce pocztowej domu miliardera, filantropa i działacza politycznego George'a Sorosa pod Nowym Jorkiem - podaje "NYT".
Doniesienia o przejęciu podejrzanej paczki wysłanej do Białego Domu zostały zdementowane przez Secret Service.
To agenci Secret Service odkryli dwa urządzenie wybuchowe w biurach Obamy w Waszyngtonie i Clinton w hrabstwie Westchester pod Nowym Jorkiem.
W oficjalnym komunikacie Secret Service poinformował, że "paczki zostały natychmiast zidentyfikowane jako urządzenia wybuchowe podczas rutynowej procedury sprawdzania przesyłek pocztowych i zajęto się nimi w stosowny sposób. Obydwie paczki przejęto, zanim zostały dostarczone na wskazany adres. Osoby będące pod opieką (Secret Service) nie otrzymały przesyłek i nie było ryzyka, że je otrzymają".
"Secret Service wdrożył śledztwo kryminalne na pełną skalę i skorzysta ze wszystkich dostępnych środków federalnych, stanowych i lokalnych, by określić pochodzenie paczek i zidentyfikować osoby odpowiedzialne" - głosi oświadczenie.
Śledztwo w sprawie urządzeń wybuchowych podjęło również FBI - podaje CNBC.
Władze miasta zaostrzyły w związku z tym środki bezpieczeństwa - poinformował burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio, który na konferencji prasowej nazwał akcję rozsyłania ładunków wybuchowych "czystym aktem terroru". Zapewnił jednak, że "nie ma innych, prawdopodobnych zagrożeń dla Nowego Jorku".
Nowojorska policja poinformowała, że urządzenia wybuchowe wysłane w paczkach są podobnie skonstruowane i mogą być dziełem tej samej osoby, czy tych samych osób.
Główny specjalista ds. terroryzmu w nowojorskim FBI Bryan Paarmann zapowiedział, że agenci Biura "nie spoczną, póki (...) ta osoba lub osoby nie staną przed wymiarem sprawiedliwości".
O wysłaniu ładunków wybuchowych do biur Obamy i Clinton poinformowany został prezydent Donald Trump, który powiedział, że "cała siła rządu USA jest zaangażowana w śledztwo w sprawie paczek", i podkreślił, że w USA nie ma miejsca na akty politycznej agresji.
Trump poinformował, że briefingi w tej sprawie przedstawiły mu już FBI, Secret Service oraz resort sprawiedliwości, i obiecał gruntowne śledztwo.
Rzeczniczka Białego Domu Sarah Sanders wydała komunikat, w którym poinformowała, że administracja Trumpa potępia "próby (przeprowadzenia) agresywnych ataków" przeciw byłemu prezydentowi i byłej sekretarz stanu oraz "innym osobom publicznym".
"Te terroryzujące działania są nikczemne i każda osoba odpowiedzialna za nie będzie pociągnięta do odpowiedzialności w pełnym wymiarze prawa" - napisała Sanders.
Wiceprezydent Mike Pence napisał na Twitterze: "Te tchórzliwe działania są podłe i nie ma dla nich miejsca w tym Kraju". Wkrótce potem Trump napisał w swoim tweecie, że "całym sercem" podziela zdanie Pence'a.
Szef republikańskiej większości w Senacie USA Mitch McConnell nazwał wysyłanie ładunków wybuchowych "terroryzmem wewnętrznym".
Wkrótce po pojawieniu się informacji o ładunkach wysłanych do Obamy i Clinton nowojorska policja została wezwana do biura CNN w Nowym Jorku w budynku Time Warner Center w związku z podłożeniem podejrzanej paczki.
Biuro telewizji zostało ewakuowane włącznie z dziennikarzami prowadzącymi program na żywo, a emisja programu została podjęta z biura CNN w Waszyngtonie. Policja zaapelowała do osób znajdujących się w pobliżu Time Warner Center, by "znalazły schronienie".
CNN podało nieco później, że wysłana do telewizji podejrzana przesyłka była zaadresowana do byłego szefa CIA Johna Brennana, który jest częstym gościem i komentatorem CNN.
Nowojorska policja poinformowała później, że paczka, która trafiła do CNN, zawiera ładunek wybuchowy oraz kopertę z białym proszkiem. Urządzenie było "prymitywne, ale skuteczne" - powiedzieli rozmówcy AP.
Prezes CNN Jeff Zucker oświadczył, że biura sieci na całym świecie są sprawdzane pod kątem podobnych zagrożeń.
Adres zwrotny podany na przesyłkach do Obamy i Clinton to adres Debbie Wasserman Schultz.
W mediach pojawiły się też doniesienia, że biuro Wasserman Schultz na Florydzie ewakuowano po znalezieniu podejrzanej paczki; FBI podało, że do biur kongresmenki wysłano dwie przesyłki.
Hillary Clinton powiedziała po odnalezieniu wysłanej do niej paczki, że dziękuje agentom Secret Service; dodała, że nadeszły "niepokojące czasy, czasy głębokich podziałów" politycznych.
AFP przypomina, że paczki z urządzeniami wybuchowymi zostały wysłane na 13 dni przed wyborami środka kadencji (midterm), w okresie szczególnie nasilonych napięć politycznych między obozem prezydenta a wyborcami Demokratów.
Reuters zwraca uwagę, że paczki wysłano wyłącznie do Demokratów i bardzo ważnego sponsora Partii Demokratycznej, czyli Sorosa, oraz telewizji CNN, która jest krytyczna wobec prezydenta i często bywa obiektem ataków Trumpa.