Niedzielny incydent, podczas którego rosyjskie siły specjalne ostrzelały i zajęły trzy ukraińskie okręty, pokazuje, że "(prezydent Rosji Władimir) Putin nie zakończył jeszcze swojej wojny z Ukrainą" - ocenia "Frankfurter Allgemeine Zeitung" we wtorek.
W tej sytuacji reakcja Niemiec nie może ograniczać się do oferty mediacji w konflikcie; konieczne jest "pilne powstrzymanie budowy drugiej nitki gazociągu Nord Stream 2" - zaznacza.
Na razie Rosja w eksporcie swojego gazu do Europy jest zależna od dróg przesyłowych na Ukrainie. Dopóki tak jest, Kreml nie będzie mógł pozwolić sobie w tym kraju na zbyt wielkie fajerwerki. Jednak gdy tylko do użytku zostanie oddany Nord Stream 2, to ograniczenie zniknie - ostrzega gazeta.
"FAZ" przypomina, że napięcia w regionie strategicznie ważnego Morza Azowskiego narastały od dłuższego czasu. Poprzez regularne szykany (sił rosyjskich - PAP) wobec statków handlowych i coraz bardziej jawne przejmowanie (przez Rosję - PAP) kontroli wojskowej nad Morzem Azowskim zbliżony do frontu obszar południowo-wschodniej Ukrainy znalazł się w gospodarczym i militarnym potrzasku. To zaś może stanowić wstęp do dalszej destabilizacji regionu - ocenia dziennik.
Z kolei "Die Welt" wskazuje, że eskalacja konfliktu jest w pewnym sensie na rękę zarówno Putinowi, jak i prezydentowi Ukrainy Petrowi Poroszence.
W Rosji Putin traci na popularności, do czego przyczyniła się wprowadzona przez jego rząd reforma emerytalna; według cytowanego przez niemiecki dziennik sondażu gotowość do ponownego zagłosowania na niego w wyborach parlamentarnych deklaruje tylko 45 proc. badanych. Jak ocenia "Die Welt", jest to "katastrofalny wynik dla autorytarnego przywódcy", który tak niskie notowania miał ostatnio w lutym 2014 roku, czyli na kilka tygodni przed aneksją ukraińskiego Krymu.
Na nowym starciu z Rosją korzysta także Poroszenko, który "z powodu rosnących kosztów życia (na Ukrainie) i powolnej walki z korupcją utracił sympatię obywateli" i któremu sondaże dają dopiero drugie lub trzecie miejsce w zaplanowanych na marzec wyborach prezydenckich. On także z powodów wewnętrzpolitycznych potrzebuje sukcesów, którymi mógłby się pochwalić, takich jak ogłoszona niedawno autokefalia ukraińskiej Cerkwi.
"Obecnie Ukraina przeżywa pierwszą od aneksji Krymu otwartą eskalację (konfliktu) z Rosjanami, która w przeciwieństwie do (sytuacji) w Donbasie da się za taką uznać. Dzięki temu Poroszenko ma świetną okazję, by ponownie przedstawić się w roli prezydenta kraju w stanie wojny" - zauważa "Die Welt". Dlatego też ogłosił on stan wojenny, mimo że w porównaniu z sytuacjami z przeszłości ostatnia konfrontacja była ograniczona i nikt podczas niej nie zginął - dodaje gazeta.
"Sueddeutsche Zeitung" podkreśla, że apele UE do Ukrainy i Rosji o unikanie otwartego konfliktu stwarzają wrażenie, że "w regionie zagrożony jest pokój (...), choć ta wojna w sercu Europy trwa od pięciu lat i każdy wie, że Rosja potajemnie w niej uczestniczy".
W podobnym tonie utrzymany jest komentarz dziennika "Tagesspiegel", który podkreśla, że "Kreml od pięciu lat skrycie prowadzi wojnę na Ukrainie" i tym razem "nie próbuje nawet ukrywać swojej roli" w tym konflikcie.
Kto na wojnie na równi traktuje atakującego i atakowanego, bynajmniej nie jest neutralnym mediatorem, lecz staje po stronie agresora. Już czas, by (kraje europejskie) znalazły jednoznaczne słowa dla działań Rosji na Ukrainie. Muszą też jasno zakomunikować, że kolejne ataki rosyjskiej marynarki wojennej czy blokada morska nie pozostaną bez konsekwencji dla Moskwy. (...) Putin musi wiedzieć, że on i jego zausznicy zapłacą wysoką cenę za dalszą eskalację na Ukrainie" - pisze "Tagesspiegel".
Także "Bild" żąda od Niemiec i Europy "zajęcia wyraźnego stanowiska" w tej sprawie. Nikt nie chce wojny, ale nie możemy po prostu się przyglądać, jak Putin dokonuje aneksji kolejnej części Ukrainy! - zaznacza tabloid.