Zbierzemy razem kilkadziesiąt państw z całego świata. Będą się one koncentrować na stabilności, pokoju, wolności i bezpieczeństwie tu, w regionie Bliskiego Wschodu, a ważnym elementem ma być zapewnienie, że Iran nie jest destabilizującym czynnikiem - powiedział Pompeo w Egipcie, gdzie przebywał w ramach podróży po dziewięciu państwach bliskowschodnich, mającej na celu wyjaśnienie amerykańskiej polityki względem regionu.
Amerykański sekretarz stanu dodał, że na konferencję przyjadą przedstawiciele państw z Azji, Afryki, zachodniej półkuli, Europy i Bliskiego Wschodu. Jak pisze Fox News, oświadczenie Pompeo jest kolejnym elementem tego, co administracja Donalda Trumpa nazywa "kampanią nacisku" na Iran, której poprzednimi elementami były wycofanie się Stanów Zjednoczonych z porozumienia nuklearnego z Iranem oraz przywrócenie sankcji zniesionych na mocy tego porozumienia.
Egipt był trzecim etapem jego podróży. W weekend uda się do Arabii Saudyjskiej, a w kolejnych dniach odwiedzić ma jeszcze Bahrajn, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Katar, Oman i Kuwejt. Bliskowschodni sojusznicy Waszyngtony niepokoją się o stopień amerykańskiego zaangażowania w regionie w związku ze złożoną pod koniec grudnia przez prezydenta Trumpa zapowiedzią wycofania wojsk amerykańskich z Syri.
To nie była dobra decyzja - ocenił postępowanie polskiego rządu w tej sprawie Marek Belka. Uważam, że po prostu powinniśmy się dystansować. Na pewno te sprawy, które dzisiaj rozgrywają się na Bliskim Wschodzie, te rywalizacje między szyitami i sunnitami to palec między drzwi - dodał na antenie Radia ZET. Jak najdalej, nie należy pchać się. Widziałem to na własne oczy w Iraku. W ogóle nie powinniśmy się w to angażować - podsumował.