"Tak samo jak Władimir Putin nie kryje pogardy wobec zachodniego liberalizmu, tak jego europejscy przyjaciele ze skrajnej prawicy nie ukrywają podziwu dla rosyjskiego przywódcy i jego polityki. Obie strony zdecydowanie zaprzeczają, by ta relacja wykraczała poza czystą politykę i by obejmowała ukryte finansowanie skrajnej prawicy z Rosji" - pisze w komentarzu redakcja "FT". Jednak - zdaniem gazety - rządy państw unijnych, służby bezpieczeństwa i sądowi śledczy nie są do tego przekonani.
W tym kontekście brytyjski dziennik przypomina, że prokuratura w Mediolanie prowadzi śledztwo w sprawie domniemanego finansowania przez stronę rosyjską współrządzącej we Włoszech partii Liga. Otwarto je w związku z doniesieniami portalu BuzzFeed, według którego bliski współpracownik szefa Ligi, wicepremiera Matteo Salviniego przeprowadził w Moskwie potajemne rozmowy z Rosjanami o finansowaniu ugrupowania. Sam Salvini zarzuty odpiera.
"Nawet jeśli było omawiane jakieś porozumienie, zdaje się, że spełzło na niczym" - pisze "FT", dodając jednak, że sprawa ta "niepokojąco przypomina" skandal, który wybuchł w maju wokół ówczesnego szefa współrządzącej w Austrii skrajnie prawicowej FPOe, wicekanclerza Heinz-Christiana Strachego. Na ujawnionym nagraniu sprzed wyborów w 2017 r. obiecuje on możliwość inwestycji w zamian za rosyjskie wsparcie dla jego ugrupowania. Afera doprowadziła do upadku rządu Sebastiana Kurza.
Pisząc o rosyjskiej ingerencji w politykę w UE, "FT" zauważa, że "podczas gdy za ZSRR Moskwa podawała pomocną dłoń głównie zachodnim partiom komunistycznym, Rosja Putina nawiązuje relacje ze skrajną prawicą, radykalną lewicą i ruchami antyestablishmentowymi". Jednocześnie Moskwa - czytamy - gromadzi materiały kompromitujące polityków mainstreamu, a "z Rosji Putina do krajów UE tydzień po tygodniu płyną fale propagandy i fake newsów".
Zdaniem "FT" celem takich działań jest "tworzenie podziałów w europejskich społeczeństwach, osłabianie wiary w liberalne systemy polityczne i wartości, promowanie rusofilstwa i rozbijanie zjednoczonego frontu, który UE utworzyła wobec Moskwy, głównie po aneksji Krymu w 2014 r. i interwencji na wschodzie Ukrainy".
Jednocześnie brytyjski dziennik zastrzega, że Rosja nie kreuje sama problemów w europejskich demokracjach, ale wykorzystuje te istniejące. "Poza tym w krajach takich jak Włochy chęć bliskiej relacji z Moskwą nie ogranicza się do skrajnej prawicy (...), a dotyczy całego spektrum politycznego i cieszy się również poparciem włoskiego biznesu" - zauważono w komentarzu.
"Jednak nieliberalna oś łącząca Rosję, europejską skrajną prawicę, prezydenta (USA) Donalda Trumpa i przedstawicieli tzw. alternatywnej prawicy w USA stanowi zgubne zagrożenie dla umiarkowanego porządku politycznego w Europie i dobrobytu europejskich społeczeństw" - ostrzega dziennik. Zdaniem redakcji gazety "władze państw UE, instytucje i systemy prawne mogą i muszą lepiej odpierać te ataki".
"FT" uważa, iż w tym celu nie powinni "wahać się przed karaniem skrajnie prawicowych partii i polityków, gdy ujawnia się, że złamali oni prawo, w kwestii finansowania czy każdej innej"; "powinni też bardziej zdecydowanie i w sposób bardziej systematyczny przeciwdziałać dezinformacji ze strony Rosji i wewnętrznej skrajnej prawicy oraz edukować obywateli, by rozpoznawali podrzucane im fake newsy"; a nałożone sankcje na Rosję powinny obowiązywać do czasu, aż Moskwa zaprzestanie destabilizacji Ukrainy.
"Ochrona wolności, dobrobytu i stylu życia w Europie wymaga zdecydowanego odrzucenia zarówno skrajnej prawicy, jak i rosyjskich ingerencji" - podsumowuje brytyjski dziennik.