Jak poinformowało MSW Hiszpanii, ranni funkcjonariusze zostali już przewiezieni do szpitala uniwersyteckiego w Ceucie, gdzie otrzymali pomoc medyczną.

Resort ujawnił, że w grupie 155 osób, którym udało się nielegalnie przekroczyć hiszpańsko-marokańską granicę, dominują "mężczyźni o bardzo młodym wyglądzie". Część z nich również odniosła obrażenia, głównie skaleczenia w wyniku kontaktu z drutem kolczastym z płotów granicznych.

Reklama

Według MSW w Madrycie 155 migrantów z łącznej grupy 200 osób z państw Afryki Subsaharyjskiej, którzy podjęli próbę przekroczenia granicy, zgłosiło się już do tymczasowego ośrodka pomocy uchodźcom w Ceucie, tzw. CETI.

Piątkowe wydarzenie było pierwszym masowym wkroczeniem afrykańskich migrantów do Ceuty od ponad roku. 22 sierpnia 2018 roku 116-osobowa grupa obywateli państw Afryki Subsaharyjskiej sforsowała dwa wysokie na ponad 6 metrów płoty graniczne. Część z przybyszów zaatakowała wówczas hiszpańskich żandarmów, rzucając w nich palonym wapnem i oblewając kwasem solnym. Podczas zajść rannych zostało siedmiu hiszpańskich funkcjonariuszy.

Hiszpańskie media spodziewają się, że po ujęciu wszystkich migrantów, którzy w piątek wdarli się do enklawy, zostaną oni deportowani do Maroka, a najbardziej agresywni staną przed sądem. Podobną decyzję Madryt podjął w sierpniu 2018 roku.

Przeprowadzane deportacje osób wdzierających się do Melilli i Ceuty, hiszpańskich enklaw w Afryce Północnej, rząd w Madrycie uzasadnia porozumieniem o ochronie granic zawartym z Marokiem w 1992 roku. Przekazywanie Rabatowi migrantów Madryt argumentuje niedopełnieniem obowiązków przez marokańską policję.

W poniedziałek rząd Hiszpanii premiera Pedro Sancheza zapowiedział, że pomimo przymiarek do zapowiedzianych w 2018 roku przez socjalistyczny gabinet prac przy zdejmowaniu drutu kolczastego z płotów granicznych w Ceucie i Melilli, działania te będą mogły zostać przeprowadzone najwcześniej w grudniu br. lub dopiero na początku 2020 roku.