Alarmowy sygnał o porwaniu samolotu - "porywacz na pokładzie" - został wysłany z maszyny hiszpańskich linii Air Europa, przygotowującej się do lotu do Madrytu. Na pokładzie było 27 pasażerów. Zgodnie z procedurami bezpieczeństwa port lotniczy przerwał pracę i został przejęty przez żandarmerię wojskową i policję. Hiszpański samolot otoczyły siły specjalne, na miejsce akcji przyjechały straż pożarna i karetki pogotowia.
Komandosi ewakuowali pasażerów i załogę. Okazało się, że porywacza nie było na pokładzie, alarm był fałszywy. W holenderskich mediach pojawiła się informacja, że sygnał o porwaniu samolotu przypadkowo uruchomił pierwszy pilot, który przed startem demonstrował stażyście sposób wprowadzania kodu alarmowego.
Operacja wojska i policji na lotnisku trwała dwie godziny. Po niej loty zostały wznowione. Przedstawiciel Air Europa napisał na Twitterze: "Nic się nie stało, wszyscy pasażerowie są bezpieczni i zdrowi, czekają na odlot. Bardzo przepraszamy". "Jest już bezpiecznie i wszystkie loty mogą być kontynuowane" - zapewnił rzecznik lotniska Schiphol Dennis Muller.