Spisaną treść dorocznego orędzia Trump przekazał Pelosi, wchodząc na mównicę w Kongresie. Na powitanie szefowa Izby Reprezentantów wyciągnęła do niego rękę, ale prezydent nie przywitał się z nią.
Po wygłoszeniu przez Trumpa orędzia stojąca za nim Pelosi podarła na kawałki egzemplarz otrzymanego dokumentu. Pytana później przez dziennikarzy o ten gest stwierdziła, że była to i tak "uprzejma rzecz" wobec tego, jak mogła się inaczej zachować. Sprawa jest szeroko komentowana przez amerykańskie media i uznawana za symbol relacji między Demokratami i Republikanami.
Te napięte są wyjątkowo z uwagi na procedurę impeachmentu prezydenta. Kontrolowana przez Demokratów Izba Reprezentantów pod koniec grudnia przegłosowała dwa artykuły impeachmentu przywódcy USA.
O tym, czy usunąć Trumpa z urzędu, decydować będzie w środę Senat. Republikanie mają w tej izbie większość, więc uniewinnienie prezydenta uważa się za formalność.
Wtorkowego orędzia prezydenta wysłuchali na wspólnym posiedzeniu Izby Reprezentantów i Senatu kongresmeni obu największych amerykańskich partii. Republikanie co chwila oklaskami przerywali wystąpienie, wykrzykując nawet popularne na wiecach Trumpa hasło "cztery kolejne lata". Demokraci w większości przypadków nie dołączali się do owacji.
Przywódca USA - podobnie jak przed laty w swoim orędziu Bill Clinton - nie poruszył kwestii impeachmentu. Na dziewięć miesięcy przed wyborami prezydenckimi koncentrował się na podkreślaniu dobrej według niego kondycji amerykańskiej gospodarki.
W trakcie swojego trzeciego orędzia Trump zachwalał podpisane przez siebie umowy handlowe, w tym porozumienie z Chinami. Mówił o "wielkim amerykańskim powrocie", "boomie pracowników przemysłowych" oraz "zniszczeniu mentalności amerykańskiego upadku". Stany Zjednoczone są "silniejsze niż kiedykolwiek wcześniej" - uznał.
Trump poruszył tematy, w których pozostaje w sporze z Demokratami, ale wystrzegał się ostrzejszej retoryki znanej z jego wieców oraz wpisów na Twitterze. Tradycyjnie orędzie o stanie państwa wykorzystywane jest jako prezydencki apel o ponadpartyjną współpracę.
Jednym z tego przykładów była owacja na stojąco, jaką Kongres USA powitał obecnego na sali przywódcę wenezuelskiej opozycji Juana Guaido. Polityka, którego państwa UE i USA uznają za prezydenta Wenezueli, oklaskiwali zarówno przedstawiciele Republikanów jak i Demokratów.
Proszę zanieść tę wiadomość z powrotem, że wszyscy Amerykanie są z Wenezuelczykami w ich słusznej walce o wolność - zwrócił się w trakcie orędzia Trump do Guaido. Socjalizm niszczy narody - zaznaczył.
Przywódca wenezuelskiej opozycji rok temu ogłosił się tymczasowym prezydentem kraju i uznał prezydenturę rywala Nicolasa Maduro za nielegalną. W efekcie w Wenezueli od roku trwa kryzys polityczny i stan faktycznej dwuwładzy. Państwa Zachodu uznają Guaido za prawowitego prezydenta, a na reżim Maduro nałożono amerykańskie i europejskie sankcje.
"
W swoim orędziu Trump mówił też o ambitnych amerykańskich planach kosmicznych. Wzywał Amerykanów do "przyjęcia kolejnej granicy" w kosmosie i apelował do Kongresu o pełne sfinansowanie programu Artemis, czyli programu amerykańskich załogowych lotów kosmicznych.
Prezydent wskazał, że trzeba pamiętać, iż Ameryka zawsze wyznaczała granice. Teraz musimy przyjąć nową granicę - amerykański "Manifest Destiny" w gwiazdach - mówił Trump. Celem programu Artemis ma być "zapewnienie, że kolejnym mężczyzną i pierwszą kobietą na Księżycu" będą Amerykanie, którzy - jak dodał Trump - użyją naturalnego satelity Ziemi "jako wyrzutni, by zagwarantować, że USA będą pierwszym krajem, który umieści swoją flagę na Marsie".
"Manifest Destiny" to idea sformułowana przez dziennikarza i polityka Johna L. O’Sullivana w 1845 roku. W jednym ze swoich artykułów stwierdził on, że prawo USA do przejęcie terytoriów Oregonu leży w "w Boskim Przeznaczeniu do rozprzestrzeniania i zajęcia całego kontynentu, który Opatrzność nam ofiarowała".
Z powodu politycznej polaryzacji Ameryka daleka jest od jedności w opiniach wobec polityki Trumpa. Na kilka godzin przed orędziem przed Kapitolem zebrali się antyprezydenccy demonstranci. Przewidziany w Konstytucji obowiązek przedstawiania przez urzędującego prezydenta jego oceny stanu amerykańskiej federacji zbojkotowali w tym roku niektórzy politycy Partii Demokratycznej.