Lallement powiedział, że "ci, którzy są dziś hospitalizowani, którzy znajdują się na oddziałach intensywnej terapii, to ci, którzy na początku kwarantanny jej nie przestrzegali". - To prosta korelacja – dodał prefekt.
- Obrzydliwe. Stan zagrożenia nie może mieć tej obraźliwej twarzy. Ludzie muszą być szanowani! – stwierdził lider lewicowej Francji Nieujarzmionej Jean-Luc Melenchon. Jego partyjna koleżanka Clementine Autain domaga się rezygnacji prefekta.
"Taki prefekt to hańba. Jak może obwiniać wszystkich chorych?!" - napisał na Twitterze pierwszy sekretarz Partii Socjalistycznej Olivier Faure.
Senator Esther Benbassa z koalicji Zielonych stwierdziła, że "prefekt Lallement ma pałkę zamiast serca i LBD (broń miotającą kule gumowe - PAP) zamiast mózgu". - Podłe i bezpodstawne słowa – oceniła Benbassa.
Konserwatysta Eric Ciotti z Partii Republikanie ocenił słowa prefekta jako "głęboko nieludzkie".
Dymisji prefekta Lallementa po jego słowach zażądała zgodnie opozycja zarówno po prawej, jak i po lewej stronie francuskiej sceny politycznej, a także niektórzy politycy partii rządzącej LREM.
Dziennik "Le Monde" poinformował, że minister spraw wewnętrznych Christophe Castaner zadzwonił do Lallementa, domagając się od prefekta publicznych przeprosin.
Prefektura policji wydała oświadczenie, w którym wyjaśniała, że celem prefekta było ostrzeżenie obywateli, aby stosowali się do zasad kwarantanny w dniu rozpoczynającym wiosenne ferie w części francuskich regionów.
Sam prefekt Lallement przeprosił za swoje słowa na konferencji prasowej w piątek po południu.
Tymczasem francuska Akademia Medyczna zarekomendowała w piątek obowiązkowe noszenie maseczek medycznych wszystkim obywatelom. "Ustalono, że ludzie w okresie inkubacji lub w stanie bezobjawowym stanowią zagrożenie" – napisała akademia, uzasadniając swoje zalecenia. Jednak z powodu niedoboru masek we Francji zalecenie jest na razie jedynie rekomendacją.