W rozświetlonej tysiącami świec bazylice i w podniosłym nastroju pasterki papież wytknął współczesnym ludziom egoizm i brak zainteresowania innymi. I przypominiał, że dla Maryi i Józefa nie było miejsca w gospodzie w Betlejem,

Reklama

"Ludzkość jest tak bardzo zaprzątnięta sama sobą, potrzebuje całego miejsca dla siebie i całego czasu na swoje sprawy w tak wymagający sposób, że nie pozostaje już nic innego dla drugiego, dla bliźniego, dla biednego, dla Boga" - mówił papież. I dodał: Im bardziej ludzie stają się majętni, tym bardziej wypełniają wszystko sobą. Tym mniej jest miejsca dla innego".

"Orędzie Bożego Narodzenia pozwala nam rozpoznać mroki zamkniętego świata i tym samym ukazuje niewątpliwie rzeczywistość, którą widzimy na co dzień. Ale mówi nam ono także, że Bóg nie pozwala się pozostawić na zewnątrz" - powiedział Benedykt XVI. Przypomniał, że orędzie Jezusa wzywa do "wyjścia z zamknięcia własnych pragnień i interesów".

Benedykt XVI zapytał następnie: "Czy mamy czas dla bliźniego, który potrzebuje naszego, mojego słowa, mojego uczucia? Dla cierpiącego, który potrzebuje pomocy? Dla uchodźcy czy uciekiniera, który szuka azylu? Czy mamy czas i rzestrzeń dla Boga? Czy może On wejść w nasze życie? Czy znajdzie u nas miejsce, czy też zajęliśmy całe miejsce naszych myśli, naszego działania, naszego życia dlasiebie samych?".

Papież podkreślił, że ofiarą ludzkiego egoizmu pada sama Ziemia; w tym kontekście mówił o "nadużywaniu energii, jej egoistycznym wykorzystywaniu bez żadnego szacunku".

Wiele osób zgromadziło się o północy przed niezwykłą w tym roku szopką, zbudowaną na placu przed bazyliką. Różni się ona od wszystkich, budowanych tam od 1982 roku. Przedstawia, między innymi, dom świętego Józefa w Nazarecie.

W południe Benedykt XVI udzieli z okna swego apartementu świątecznego błogosławieństwa "Urbi et Orbi" - "Miastu i światu".