Turcja poszła w ślady m.in. Francji, Irlandii i Hiszpanii. Turecki parlament uchwalił ustawę, która zakazuje palenia we wszystkich "miejscach zamkniętych", takich jak restauracje czy hotele. Wyjątek to kliniki psychiatryczne i więzienia.

Reklama

Jeśli ktoś złamie zakaz, musi się liczyć z karą rzędu 440 euro, czyli ponad 1500 złotych. Grzywnę będzie musiał wpłacić także właściciel restauracji czy baru, który nie zwróci niesfornemu klientowi uwagi. Tu padają już bardzo poważne sumy - nawet kilkadziesiąt tysięcy euro.

Nowe przepisy w pełni wejdą w życie za półtora roku. Jednak już za cztery miesiące nie wolno będzie palić na stadionach, boiskach, w taksówkach, pociągach i na promach. W kolejnych miesiącach dochodzić będą nowe ograniczenia.

Do połowy 2009 roku z krajobrazu tureckich miast i miasteczek znikną więc typowe kafejki, gdzie grało się w karty, w "tavlę" i piło kawę z "dżezwy" w obłokach papierosowego dymu.

Według statystyk, w 75-milionowej Turcji jest 25 mln palaczy, którzy przepuszczają z dymem 115 mld papierosów rocznie. Pali tam blisko dwie trzecie mężczyzn, czyli dwukrotnie więcej niż w zachodniej Europie. Po tytoń sięga też 11 proc. dzieci w wieku 7-11 lat.