Według najnowszego raportu Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych oraz Amerykańskiego Instytutu Pokoju, który przygotowano, wykorzystując plany specjalistów z chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej, Pekin może wysłać swoje oddziały natychmiast, gdy okaże się, że Kim Dzong Il traci kontrolę nad państwem.
Chiny mają zamiar skonsultować swoje działania z ONZ, ale jeśli sytuacja wymknie się spod kontroli nie zawahają się działać samodzielnie.
"Jeśli wspólnota międzynarodowa nie zareaguje odpowiednio i szybko na destabilizację w Korei Północnej, Chiny pierwsze wykażą inicjatywę w przywracaniu porządku" - informują autorzy raportu.
Po pierwsze to pomoc uchodźcom i uporanie się z naturalnymi katastrofami. Po drugie to utrzymanie pokoju i stabilizacji wewnętrznej, oraz po trzecie - poradzenie sobie z ujemnymi skutkami związanymi z atakiem na koreańskie ośrodki nuklearne oraz zabezpieczenie broni i materiałów nuklearnych przed ich dostaniem się w "niepowołane ręce".
Według raportu nie jest pewne czy Chiny nadal chcą zachować swoje "specjalne stosunki" z Koreą Północną - jedynym krajem z którym mają obustronny sojusz obronny. Jednocześnie raport stwierdza, że Chiny nie zamierzają interweniować w Korei, ani żeby usunąć Kim Dzong Ila, ani żeby przeszkodzić w tym komuś innemu.
Rzecznik chińskiego ministra spraw zagranicznych "nie ma wiedzy" na temat istnienia planu interwencji w Korei. Nie neguje jednak jego istnienia.
Shi Yinhong, profesor stosunków międzynarodowych Pekińskiego Uniwersytetu Ludowego, twierdzi, że plan mógł powstać, kiedy Korea była pod o wiele większą presją niż teraz. "Nie jest jasna przyszłość co do planu interwencji wojskowej w Korei Północnej" - mówi profesor.