"Nie tylko Wenezuela wspiera partyzantów FARC, ale i Ekwador" - dodaje Naranjo. Skąd ta pewność?Szef policji twierdzą, że dowody były w obozie Raula Reyesa, który kolumbijskie wojsko zaatakowało w zeszłą sobotę.

"W komputerach FARC znaleźliśmy informacje o spotkaniach rządu Ekwadoru z rebeliantami. Są dokumenty o wsparciu finansowym z Wenezueli. Chavez dał terrorystom 300 mln dolarów" - twierdzi Naranjo. "Są również dokumenty świadczące, że wcześniej FARC wspierał finansowo Chaveza, gdy ten jeszcze nie był prezydentem Wenezueli. Rebelianci zapłacili mu 150 tys. dolarów w 1992 roku, gdy Chavez próbował przeprowadzić zamach stanu w Wenezueli" - dodaje szef kolumbijskiej policji.

Reklama

Zapewnia, że wszystkie dokumenty trafią do ONZ i Organizacji Państwa Amerykańskich (OPA). "Bo rządy Wenezueli i Ekwadoru łamią prawo międzynarodowe, które zakazuje pomocy terrorystom" - mówi Naranjo.

Na te rewelacje, na razie, odpowiedział tylko Ekwador. "Kolumbia kłamie" - oświadczył ostro prezydent Rafael Correa. Ale minister bezpieczeństwa Gustavo Larrea przyznał, że spotykał się z dowódcami FARC, m.in. Reyesem. "Zrobiłem to w czasie misji, której celem było uwolnienie zakładników przetrzymywanych przez lewicowych partyzantów" - tłumaczy Larrea.

Reklama

Ekwador już zerwał stosunki dyplomatyczne z Kolumbią. Jednak nie z powodu podejrzeń o współpracę z terrorystami, ale za sprawą sobotnich walk z partyzantami FARC dowodzonymi przez Reyesa. Rozbili oni bowiem obóz na terytorium Ekwadoru, a kolumbijskie wojsko przekroczyło granicę i zaatakowało umocnienia rebeliantów. Zginęło 16 partyzantów i ich dowódca, właśnie Reyes.

FARC walczy z rządem w Bogocie od ponad 40 lat. Rebelianci przejąć władzę, by wprowadzić lewicowy porządek. Jednak wielu ekspertów ocenia, że dziś nie ma już mowy o rewolucyjnych ideałach, a 20 tys. rebeliantów trudni się głownie handlem narkotykami i porwaniami dla okupu.

Zarówno USA, jak i Unia Europejska uważają FARC za organizację terrorystyczną.