Clinton dostała 55 procent głosów, jej rywal - 45. Jednak według amerykańskich komentatorów jej zwycięstwo nie zmieniło zasadniczo układu sił w wyścigu do nominacji prezydenckiej Demokratów,gdzie Obama nadal prowadzi. Co dała więc Clinton wygrana w Pensylwanii? Możliwość dalszej walki, bo jej porażka przypieczętowałaby ostateczne zwycięstwo Obamy.

Reklama

Eksperci nadal niezbyt optymistycznie oceniają jej szanse. "Jej zwycięstwo musi być gigantyczne. Inaczej nie widzę, w jaki sposób będzie mogła nadal argumentować, że ma poparcie ludzi, i że to ona najlepiej nadaje się na prezydenta. Obawiam się, że to się nie wydarzy" - mówi w rozmowie z DZIENNIKIEM Peter Fenn, były rzecznik Ala Gore’a i Johna Kerry’ego podczas ich kampanii prezydenckich.

Podczas spotkań z wyborcami Hillary Clinton niestrudzenie podkreśla swoje polityczne i personalne predyspozycje do sprawowania najwyższego urzędu w kraju. Uważa się za pragmatyczkę i realistkę. Wielu Amerykanów, w tym członków jej własnej partii, dziwi się zatem, dlaczego osoba o jej inteligencji i zawodowych doświadczeniach może wciąż trwać w wyścigu, który wydaje się dla niej przegrany.

"Właśnie dlatego, że trzeźwo myśli i planuje. Hillary ma do ocalenia lub stracenia fotel senatora, gdy okaże się, że nie została prezydentem. Kampania odsłoniła wiele jej cech, które do tej pory były nieznane, i wywołała spore kontrowersje. Nie wiadomo, czy nowojorczycy jej za to nie ukarzą" - mówi w rozmowie z DZIENNIKIEM Thomas Holbrook ekspert prezydencki z Uniwersytetu Wisconsin w Milwaukee.

Reklama

Grzechy jakie nagromadziły się na koncie Hillary podczas kampanii prezydenckiej, nie są małe. Skłamała, że w czasie wizyty w Bośni w 1996 r. była ostrzeliwana. Wypuściła w świat historię o śmierci ciężarnej kobiety, której nie przyjęto do szpitala, bo była nieubezpieczona. Zaś z ust byłej szefowej jej kampanii, Geraldine Ferraro wyszedł cierpki komentarz na temat wpływu koloru skóry na sukces jej rywala, co stawia pod znakiem zapytania rasową "neutralność" pani Clinton.

Część analityków sądzi jednak, że przeciąganie kampanii jest właśnie jedyną perspektywiczną strategią, jaka może ocalić polityczną przyszłość byłej pierwszej damy. "Chociaż Hillary przegra, da swoim zwolennikom dowód na to, że umie walczyć do ostatniej chwili. Osobiście nie zdziwiłbym się, gdyby porażka wręcz dodała jej siły i zdecydowała się startować na stanowisko gubernatora Nowego Jorku. Cokolwiek by o niej nie mówić, nie jest ona politykiem, który łatwo zrezygnuje z marzeń o władzy" - uważa Steven Livingston, ekspert od opinii publicznej z Uniwersytetu George’a Waszyngtona.