Szef Gazpromu Aleksiej Miller chciał, by Romano Prodi został szefem spółki, która zaprojektuje i zbuduje Gazociąg Południowy - twierdzi rosyjski "Kommiersant". Przyleciał nawet do Rzymu, by przekonać lewicowego polityka do kariery biznesowej. Jednak były premier nie chciał nawet słyszeć o firmowaniu swoim nazwiskiem planów rosyjskiego koncernu, który chce uzależnić Europę od rosyjskiego gazu.
Według rosyjskich komentatorów, to była próba ugłaskania Europy. Bo Gazprom chciał pokazać, że rurociągi nie są niebezpieczne dla UE, skoro w ich zarządzie zasiadają poważni politycy. Firma zastosowała tę samą metodę wobec południowej, co wobec północnej nitki gazociągu. Prodi, tak jak były niemiecki kanclerz Gerhard Schröder, miał być jej twarzą. Włoch jednak nie dał się przekonać
Południowa nitka ma biec z Rosji przez Morze Czarne do Europy, omijając Ukrainę tak jak północna omija Polskę.