Realizacją eksperymentu brytyjskiego następcy tronu zajmie się założona przez niego Prince’s Foundation for the Built Environment, a koszty inwestycji pokryje Royal Bank of Scotland.

Wizja tego przedsięwzięcia robi imponujące wrażenie. Do proekologicznego miasta Sherford w hrabstwie Devon sprowadzi się 12 tys. ludzi, a dla 7 tys. z nich utworzone zostaną specjalne miejsca pracy. Ekomieszkańcy zamieszkają w 5,5 tys. domostw, które będą zaopatrzone w kolektory słoneczne i liczące 120 m wysokości turbiny wiatrowe wytwarzające ekoenergię. Ekologia nie oznacza jednak dla księcia Walii rezygnacji z estetyki. Wszystkie domy powstaną z zachowaniem zasad architektury gregoriańskiej i mają liczyć co najwyżej pięć pięter. Dachy budynków będą pokryte bluszczem, który ma wabić owady i ptaki. Co ciekawe, w miasteczku nie będzie uchodzących za ekologiczne okien PCV, które brytyjski następca tronu uważa za wyjątkowo szkaradne.

Reklama

W Sherford nie zabraknie natomiast miejsca dla miejskiego ratusza, centrum medycznego, trzech szkół podstawowych i liceum, a po środku miasteczka znajdzie się gigantyczny park wielkości 300 boisk do piłki nożnej.

"Naszym zadaniem jest przekonanie społeczności Sherfordu, że mogą pokochać miasto, w którym będą żyli" - mówi James Koe, przedstawiciel firmy deweloperskiej Red Tree, która weźmie udział w budowie miasta.

Projektanci ekomiasteczka pomyśleli też, jak rozwiązać problem uciążliwego ruchu drogowego. Domy, sklepy i miejsca pracy będą znajdowały się w pobliżu, by maksymalnie ograniczyć konieczność korzystania z samochodu. Dodatkowo każda rodzina otrzyma przydziałowy rower.

"Nasze projekty są ponadczasowe. Za sto lat będą równie nowoczesne i wydajne jak dziś" - mówi Hank Dittmar, szef fundacji księcia.