Zgodnie z rozporządzeniem, do którego wgląd uzyskały amerykańskie media, Federalna Komisja ds. Komunikacji (FCC) miałaby uściślić, czy moderowanie wpisów użytkowników przez sieci społecznościowe powinno łączyć się z utratą ochrony przed odpowiedzialnością prawną.
Jesteśmy tu dziś, by bronić wolności słowa przed jednym z największych zagrożeń - powiedział Trump na krótko przed podpisaniem rozporządzenia. Agencja Associated Press ocenia, że ma ono bardziej polityczną niż prawną moc.
W kraju, w którym od dawna pielęgnuje się wolność wypowiedzi nie możemy pozwolić, by ograniczona liczba platform internetowych wybierała wypowiedzi do których Amerykanie mają dostęp w internecie - brzmi treść dokumentu, którą przytaczają media w USA. Gdy duże media społecznościowe cenzurują opinie, z którymi się nie zgadzają, to pokazują niebezpieczną władzę - czytamy w nim.
Rozporządzenie wzywa też rząd do rozważenia postulatu nieumieszczania reklam na tych platformach, które mogą "naruszać zasady wolności wypowiedzi".
Rozporządzenie zostało zapowiedziane krótko po tym, jak we wtorek Twitter opatrzył dwa wpisy Trumpa specjalnym linkiem zachęcającym do "poznania faktów" na temat głosowania korespondencyjnego. We wpisach Trump stwierdził, że dopuszczenie do głosowania pocztą na dużą skalę doprowadzi do sfałszowania wyborów w listopadzie. Klikając na dołączone przez Twittera łącze, użytkownik zostaje przekierowany na stronę z artykułami i tweetami prostującymi wypowiedź prezydenta.
Wkrótce po pojawieniu się adnotacji Twittera Trump oskarżył ten społecznościowy serwis o "mieszanie się w wybory prezydenckie w 2020 roku" oraz "krępowanie wolności słowa". Dodał, że "jako prezydent nie pozwoli, by tak się działo".
Twitter bronił swoich działań, twierdząc, że mają na celu przedstawienie szerszego kontekstu wokół wpisów. Te tweety zawierają potencjalnie wprowadzające w błąd informacje dotyczące procesu wyborczego i zostały za takie uznane, by pokazać dodatkowy kontekst wokół głosowania korespondencyjnego - przekazała stancji CNN rzeczniczka Twittera Katie Rosborough.
Internauci są w sprawie podzieleni. Niektórzy domagają się, by serwis uznał tweety prezydenta wprost jako zawierające kłamstwa. Inni krytykują Twittera, uważając, że swoją polityką ogranicza swobodę wypowiedzi.
W środę działania Twittera skrytykował twórca Facebooka Mark Zuckerberg. W wywiadzie dla telewizji Fox News biznesmen stwierdził, że prywatne firmy nie powinny tak mocno ingerować w treści użytkowników. Uważam, że Facebook nie powinien być arbitrem prawdy na temat wszystkiego, co ludzie mówią w Internecie - stwierdził Zuckerberg.
Prezydent USA chętnie korzysta z Twittera, potrafi na nim zamieścić dziennie nawet i ponad 100 tweetów. Swój rekord - 123 - ustanowił 12 grudnia 2019 roku, na krótko przed głosowaniem Izby Reprezentantów w sprawie artykułów impeachmentu.
Twitter jest dla Trumpa często pierwszym miejscem, gdzie ogłasza ważne decyzje dotyczące polityki wewnętrznej oraz zagranicznej. Z uwagi na swój rozmach na tym portalu uznawany jest za czołowego przedstawiciela tzw. twitterowej dyplomacji.(PAP)
mobr/wr/