Wojna Rosji z Gruzją wylała się już poza granice Osetii Południowej. Konflikt zaostrza się w dramatycznym tempie. Według Gruzinów, Rosjanie zaczęli już atakować miasta położone poza Osetią. Pierwszym ważnym celem stał się port Poti. Pod rosyjskim ostrzałem znalazła się także wojskowa baza Senaki. Wcześniej zbombardowano miasto Gori, ale ono leży akurat przy granicy z Osetią. A Poti leży nad Morzem Czarnym - daleko od granic Rosji i zbuntowanej, separatystycznej republiki.
Prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili już zdecydował o nagłym powrocie całego kontyngentu w Iraku. Potrzebuje wszystkich sił, by odeprzeć rosyjskie ataki. Dwa tysiące żołnierzy powrócą do kraju tak szybko, jak dowództwo USA będzie w stanie dostarczyć transport.
Ze stolicy Gruzji płyną sprzeczne informacje. "Otrzymaliśmy informacje, że pięć rosyjskich samolotów wojskowych wystartowało z baz w północnym Kaukazi, kierując się na Tibilisi" - mówił w nocy Aleksander Lomaja, sekretarz gruzińskiej Rady Bezpieczeństwa. "Dlatego natychmiast zdecydowaliśmy o ewakuacji administracji prezydenta i pracowników z innych ważnych budynków rządowych" - oświadczył.
Rano Lomaja przeczy już własnym słowom. "Nie było ewakuacji rządowych budynków w Tibilisi i nie ma planów wprowadzenia stanu wojennego" - mówi agencji AFP.
Pociski spadły na port
"Rosja nie zamknie oczu na śmierć swoich obywateli w Osetii Południowej" - grzmiał prezydent Dmitrij Miedwiediew. "To mój obowiązek jako prezydenta Federacji Rosyjskiej, by bronić życia i godności rosyjskich obywateli, gdziekolwiek tylko są" - dodawał. Wtórował mu premier Putin, nawołując do krwawego odwetu w imię życia i godności rosyjskich obywateli zamieszkujących Gruzję.
Ten odwet zaczął się od ataku na Poti - miasta położonego setki kilometrów od granic Osetii. "Rosja zbombardowała czarnomorski port Poti i bazę wojskową Senaki. Sądzimy, że to początek ataków na cywilną i gospodarczą infrastrukturę Gruzji" - poinformował Lomaja.
Według rządu, w ataku wzięło udział około dziesięciu rosyjskich samolotów. Skupiły się na zniszczeniu tankowców zacumowanych w porcie oraz stoczni. Poti to bardzo ważne przemysłowe miasto Gruzji. Jest oknem na Morze Czarne. Co może nawet ważniejsze, to główny port gruzińskiej marynarki wojennej.
Rzecznik gruzińskiego MSW Szota Utiaszwili ujawnił także, że rosyjskie pociski spadły w okolicy rurociągu Baku-Tbilisi-Ceyhan, umożliwiającego przesyłanie ropy naftowej z basenu Morza Kaspijskiego do Europy Zachodniej z pominięciem Rosji i Iranu.
Osetia Południowa w ogniu
Nadal toczą się walki o stolicę Osetii Poludniowej - Cchinwali. Miasto leży w gruzach po nocnych i porannych walkach między Gruzinami a osetyjskimi bojownikami. Po południu do miasta wkroczyły rosyjskie oddziały - kolumna 150 czołgów i transporterów opancerzonych. "Całe miasto Cchinwali jest kontrolowane w tym momencie przez jednostki obrony Osetii Południowej. Strona gruzińska usiłuje wziąć pod kontrolę południowe przedmieścia Cchinwali. Walki się toczą" - poinformowała w piątek wieczorem rzeczniczka rządu separatystycznej republiki Irina Gagłojewa.
Narodowa Rada Bezpieczeństwa Gruzji ostrzegała, że "jeśli doniesienia o wkroczeniu rosyjskich czołgów na teren kraju potwierdzą się, będzie to oznaczało, że Gruzja jest w stanie wojny z Rosją". Atak na Poti oznacza, że to nie jest już tylko konflikt w Osetii, ale pełna wojna. Konflikt może wybuchnąć także w innej separatystycznej republice. Abchazja ogłosiła już, że koncentruje swoje siły na granicy z Gruzją.