58 armia, którą wysłano do Osetii na pomoc stacjonującym tam "rosyjskim oddziałom pokojowym", działała na ślepo. Nie miała informacji o położeniu innych wojsk rosyjskich, przez co dochodziło do tragicznych pomyłek - Rosjanie strzelali sami do siebie - twierdzi "Gazeta GZT".

Reklama

Mało tego, przez brak systemu namierzania, informacje o gruzińskich bateriach artyleryjskich czy zasadzkach nie dochodziły do rosyjskich oddziałów tak szybko jak powinny albo nie dochodziły wcale.

Wszystko przez to, że wbrew obietnicy danej Władimirowi Putinowi, wicepremier Siergiej Iwanow nie wyposażył 58 armii w rosyjski system nawigacji satelitarnej (GLONASS). Wojskowi mówią teraz, że musieli używać amerykańskiego systemu GPS (podobno dawał w Osetii wyjątkowo mylne odczyty) albo kierować ogień przy pomocy urządzeń optycznych - tak jak robiono to w latach 50. i 60. Gruzińskie systemy działały tymczasem niezawodnie.

Kosmonauta i bohater Związku Radzieckiego Aleksander Srebrow, mówi, że obecnie system GLONASS pracuje na 40 procent swoich możliwości. "Kłopot w tym, że są problemy z nadajnikami dla pojedynczych żołnierzy, ale chociaż komendanci powinni mieć taki sprzęt. Żołnierz to nie pies Koni, u którego taki system jest" - mówi Srebrow.

Reklama

W ten sposób Srebrow przypomniał historię sprzed pół roku. Putin zapytał wtedy Iwanowa, kiedy będzie mógł kupić obrożę z system namierzania dla swojego labradora Koni. Iwanow odpowiedział, że pies Putina dostanie taką obrożę w połowie 2008 roku - napisała „Niezawisimaja Gazeta”.

A "Gazeta GZT" dodaje, że "Iwanow oślepił 58 armię". Zdaniem dziennikarzy, pokonała ona gruzińskie oddziały w pięć dni, ale gdyby miała system GLONASS, jej straty byłyby dużo mniejsze. Mniej byłoby też przelanej rosyjskiej krwi.