Antonia Martinez Jimenez ma 27 lat. Do tej pory lubiła się uśmiechać i latać samolotami. Dlatego wybrała pracę stewardessy. Antonia jest też dzieckiem szczęścia. Inaczej trudno wytłumaczyć to, co ją spotkało. Cudem przeżyła katastrofę pasażerskiego samolotu na madryckim lotnisku Barajas.

Reklama

"Zawsze siadałam z tyłu samolotu. Tak podczas startów jak i lądowań. To było dla mnie normalne. Ale tym razem usiadłam inaczej" - stewardessa opowiada dziennikarzom o feralnym środowym locie z Madrytu na Wyspy Kararyjskie. "Poszłam do przodu i usiadłam na miejscu 1E".

Wszyscy, którzy przeżyli katastrofę siedzieli obok niej. Kiedy samolot uderzył w ziemię i pękł, pasażerowi siedzący z przodu zostali wyrzuceni z maszyny. Dzięki temu nie znaleźli się w płonącym wraku, w którym spłonęli inni podróżni.

Na tym nie koniec szczęścia grupki ocalałych. Wprost z maszyny wpadli do potoku a jego wody częściowo ochroniły ich przed wybuchem paliwa. W sumie katastrofę przeżyło 19 osób - tyle odwieziono do szpitali.

Reklama

"Słyszałam ludzi wołających o pomoc, ale już nic nie mogłam dla nich zrobić" - mówi Antonia, która w wodzie wylądowała razem z lotniczym fotelem - kiedyś stojącym na miejscu 1E. "Zaraz potem usłyszałam syreny i pomyślała, że jestem uratowana."

Teraz Antonia leży w szpitalu. Ma kilka połamanych kości i poranioną twarz. Nie pamięta samego momentu katastrofy. Nie potrafi też wytłumaczyć, dlaczego się przesiadła. Ale wie jedno... "Nigdy więcej już nie wsiądę do samolotu. Koniec z lataniem. To co przeżyłam było straszne" - mówi dziennikarzom "Daily Telegraph".

Liczba ofiar katastrofy wzrosła tymczasem do 154. W sobotę zmarła 31-letnia Hiszpanka, jedna z 19 rannych pasażerów. "Maria Luisa Estevez Gonzalez, która znajdowała się w stanie krytycznym, z poparzeniami ponad 70 proc. powierzchni ciała" - poinformowały źródła szpitalne w Madrycie.

Reklama

Z pozostałych 18 rannych dwie osoby pozostają w stanie krytycznym, a sześć w bardzo ciężkim i ciężkim.

Zdaniem ekspertów z hiszpańskiego stowarzyszenia pilotów bezpośrednią przyczyną wypadku był brak mocy maszyny, która nie mogła wzbić się w górę. Nakręcony przez kamerę państwowego operatora portów lotniczych AENA film pokazuje, że pilotowi kończył się pas startowy, a samolot nie osiągał wysokości.