Celem obliczonej na prawie dwa tygodnie misji Pugha jest właśnie zwrócenie uwagi na zmiany klimatyczne na Ziemi. Ekolodzy biją na alarm, ostrzegając, że arktyczna czapa lodowa topnieje błyskawicznie i do połowy tego wieku latem zniknie zupełnie.

"Rzeczywiście może on dopłynąć do celu. Wyrusza właśnie w tej porze roku, bo jest szansa, iż lód okaże się cienki i kruchy lub prawie w ogóle go nie będzie. Rejony polarne są dużo bardziej narażone na wzrost temperatury z powodu globalnego ocieplenia, dlatego w Arktyce może być cieplej nawet o 5,7 st. C, a taka różnica już oddziałuje na grubość lądolodu" - mówi nam Wojciech Stępniewski z organizacji WWF.

Reklama

Pugh już kilka razy podejmował uświadamiające ekologicznie wyprawy. W sierpniu 2005 r. przepłynął niemal całą Tamizę od źródeł do ujścia, aby zwrócić uwagę na susze w Anglii i skutki globalnego ocieplenia. Wyczyn ten docenił ówczesny premier Tony Blair, który zaprosił go na Downing Street, a wkrótce potem przeprowadził ustawę o zmianach klimatycznych. W lutym 2007 r. Pugh przepłynął na Malediwach 140-kilometrową trasę, by zwrócić uwagę, że efekt cieplarniany grozi całkowitym zalaniem tego wyspiarskiego państewka.

Jak dowiedział się DZIENNIK, w ramach przygotowań do obecnej wyprawy 38-letni Pugh od dłuższego czasu trenował z węgierskim kajakarzem Robertem Hegedusem, który jest również członkiem ekipy krok w krok podążającej za brytyjskim śmiałkiem.

Wsparciem służy mu też Sam Branson, syn miliardera i poszukiwacza przygód Richarda Bransona. Ma on prowadzić blog z relacjami z ekspedycji. Nad sprawnością kajakarza będzie też czuwać ekipa fizjoterapeutów. W końcu Pugha czeka nie lada wysiłek - co dzień chce wiosłować co najmniej przez 50 kilometrów, co powinno zająć mu 5 godzin, a potem - odpoczynek. Na dodatek przy temperaturze od 0 do -1,8 st. C będzie ubrany jedynie w lekki kostium, czapkę i gogle.

Jakie niebezpieczeństwa czyhają na Pugha w trakcie wyprawy? Wprawdzie do widoku groźnych zwierząt już przywyknął, gdyż nierzadko podczas swoich misji napotykał krokodyle, hipopotamy, rekiny i lamparty morskie, ale odległy Ocean Arktyczny wcale nie będzie bezpieczniejszy. "Niezwykle groźne są niedźwiedzie polarne! A morsy jeszcze gorsze. Mają olbrzymie, długie kły i potrafią jednym uderzeniem wyrzucić cię z kajaka. Do tego jeszcze trzeba dodać silne wiatry, które z łatwością mogą przewrócić łódkę" - mówi ekolog.

Pugh oczywiście sam sobie życzy niedotarcia na metę. "W przypadku tej ekspedycji niepowodzenie jest synonimem sukcesu" - zapewniał. O to, żeby mu się nie udało, trzyma kciuki również Wojciech Stępniewski: "Jeżeli misja Pugha się powiedzie, to potwierdzi, że zmiany klimatyczne przyspieszają i coś, co wydawało się, że zobaczą dopiero nasze dzieci czy wnuki, dzieje się teraz na naszych oczach. Miejmy nadzieję, że Pugh zakończy podróż dość daleko od bieguna".