Na razie Sarkozy ma za sobą poparcie wszystkich państw UE. Na zakończonym w sobotę spotkaniu szefów dyplomacji "27" w Awinionie ustalono, że Moskwa musi w pełni zrealizować sześciopunktowy plan pokojowy wynegocjowany blisko miesiąc temu właśnie przez Francję. "Na razie Rosjanie wypełnili dwa, może dwa i pół punkta porozumienia" - przyznaje szef francuskiego MSZ Bernard Kouchner. Dla Paryża najważniejsze jest przyjęte przez prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa zobowiązanie, zgodnie z którym rosyjskie wojska mają się wycofać do linii sprzed 7 sierpnia (czyli sprzed ataku na Gruzję). "Będziemy chcieli tym razem uzyskać dokładne zapewnienie, kiedy i na jakich zasadach odbędzie się ten odwrót, a także jak tego dopilnować" - zapowiadają francuscy dyplomaci.

Prezydent Francji zamierza również ustalić, kiedy i na jakich warunkach mogłaby w Gruzji zostać rozmieszczona unijna misja rozjemcza. Przynajmniej 200 żołnierzy z krajów Wspólnoty mogłoby zostać wysłanych do Gruzji już na początku października. "Po moich rozmowach zarówno w Moskwie, jak i w Tbilisi jestem optymistą, że tak się stanie" - mówił wczoraj przedstawiciel ds. zagranicznych UE Javier Solana.

Wciąż jednak nie wiadomo, czy Rosjanie zgodzą się, aby unijne oddziały stacjonowały nie tylko na terenie etnicznej Gruzji, lecz także w samej Osetii Południowej i Abchazji. Kreml jest temu niechętny, bo w takim przypadku straciłby najważniejszy argument uzasadniający utrzymanie swoich oddziałów w obu zbuntowanych republikach. Ale jak zapowiadają źródła w Paryżu i w tej sprawie Sarkozy ma twardo postawić sprawę. Będzie też chciał uzyskać od Miedwiediewa jednoznaczne zobowiązanie, kiedy i gdzie miałaby się odbyć międzynarodowa konferencja poświęcona przyszłości Kaukazu.

Na wypadek gdyby Rosja nie chciała spełnić warunków stawianych przez Sarkozy’ego, UE ustaliła plan awaryjny. Kremlowskie "nie" mogłoby zaowocować już podczas najbliższego szczytu przywódców "27" w Brukseli na początku października przyjęciem sankcji wobec Moskwy. Zalicza się do nich choćby ostateczne porzucenie rozmów o partnerstwie strategicznym i odwołanie listopadowego szczytu UE - Rosja.

"To są środki, które będą miały bardzo poważne skutki dla Kremla. Zniechęcą bowiem zachodnich inwestorów do angażowania się w Rosji. A Moskwa bardzo ich potrzebuje: tylko od maja rosyjska giełda straciła blisko 40 proc. swojej wartości" - komentuje w rozmowie z DZIENNIKIEM wysoki rangą polski dyplomata.







Reklama