To, co działo się w Waszyngtonie, mogło zamienić się w pełnoprawny przewrót wojskowy, gdyby tylko wojsko poparło prezydenta - mówi Fiona Hill, była doradczyni ds. bezpieczeństwa ds. Rosji Donalda Trumpa - informuje "Business Insider". Jej zdaniem, mimo braku wsparcia wojska, Trump próbował sam zachęcić swoich sympatyków do szturmu na Kapitol, jednak plan nie wypalił, protest został powstrzymany, a Kongres zatwierdził wybór Joe Bidena na następnego prezydenta USA.

Reklama

Zdaniem Hill, to list dziesięciu byłych sekretarzy obrony, służących zarówno prezydentom demokratycznym, jak i republikańskim sprawił, że Trump nie mógł liczyć na wsparcie wojska. Jak tłumaczy, napisali oni pismo, w którym wezwali wszystkich, związanych z amerykańskimi siłami zbrojnymi, jak i sam Departament Obrony do zachowania spokoju i powstrzymania się od działań, "które są niekonstytucyjne", zaszkodziłyby USA, a ci, którzy się ich dopuścili "mogliby usłyszeć zarzuty". Wezwali też urzędników z Departamentu Obrony, by ci powstrzymali się od "politycznych akcji" i żeby zachowali się tak, jak ich poprzednicy podczas wcześniejszego przekazania władzy po wyborach. Wszyscy autorzy listu stwierdzili bowiem, że nie ma żadnego dowodu na potwierdzenie słów Trumpa o sfałszowanych wyborach.

Hill to nie jedyna polityk, oskarżająca prezydenta USA o próbę puczu. Podobne oskarżenia wygłosili też choćby członkowie izby reprezentantów - republikanin Adam Kinzinger czy demokrata Seth Moulton.

Zamieszki w Waszyngtonie

W środę zwolennicy Trumpa wtargnęli do gmachu Kongresu, doprowadzając do wstrzymania posiedzenia amerykańskiego parlamentu. W zamieszkach zginęły cztery osoby. Tłum wdarł się na Kapitol podczas marszu zwolenników Trumpa pod hasłem "Uratujmy Amerykę". Przed atakiem prezydent zachęcał swoich zwolenników, aby "nigdy nie poddawali się" w walce przeciwko sfałszowanym jego zdaniem wyborom.

W nocy ze środy na czwartek czasu lokalnego burmistrz Waszyngtonu Muriel Bowser ogłosiła, że wprowadzony stan wyjątkowy będzie obowiązywał w amerykańskiej stolicy do 21 stycznia, czyli pierwszego dnia po zaprzysiężeniu na prezydenta zwycięzcy wyborów z 3 listopada 2020 r. Demokraty Joe Bidena.