Politolog Deborah Hartmann i historyk Michael Brenner w rozmowie z tygodnikiem "Spiegel" wyjaśniają m.in. dlaczego nawet przewartościowania po 1945 roku nie zdołały powstrzymać antysemityzmu w Niemczech. "Spiegel" zauważa, że w Niemczech antysemityzm objawił się w swojej najstraszniejszej i najbardziej okrutnej formie wraz z Holokaustem. Czy antysemityzm jest silniej zakorzeniony w myśleniu i działaniu ludzi w Niemczech niż w innych krajach? - pytają dziennikarze.
"Antysemityzm pochodzi także ze środka społeczeństwa"
Brenner mówi "Spieglowi: To musi dawać nam do myślenia, że antysemityzm może w ogóle istnieć w Niemczech po Holokauście. Ale(...) nie powiedziałbym, że antysemityzm jest obecnie bardziej wyrazisty w Niemczech niż na przykład w innych krajach europejskich.
Z kolei zdaniem Hartmann istnieją dziś zjawiska, które w Niemczech i Austrii są silniej reprezentowane niż w innych krajach, na przykład tak zwany antysemityzm post-Shoah, który oskarża Żydów o chęć wykorzystania Zagłady i jest skierowany przeciwko pamięci i upamiętnianiu. Ogólnie rzecz biorąc jednak "nie wierzę że antysemityzm jest w Niemczech zasadniczo bardziej zakorzeniony niż w innych krajach - mówi Hartmann.
Hartmann podkreśla, że antysemityzm nie pochodzi tylko z prawicy czy lewicy, ale także ze środka społeczeństwa. Wiele osób w różnym stopniu zinternalizowało postawy antysemickie. Jej zdaniem w ostatnich latach nastąpiła silniejsza konfrontacja z antysemityzmem. Także dlatego, że Żydzi coraz częściej mówią publicznie o tym, gdzie i jak są dyskryminowani w życiu codziennym i doświadczają antysemityzmu.
"Antyesmitami byli nie tylko członkowie NSDAP"
Po dojściu Hitlera do władzy, wśród ludności niemieckiej nie było prawie żadnego oporu wobec prześladowań Żydów - pisze "Spiegel" i stawia pytanie w jaki sposób antysemityzm mógł się tak szeroko rozprzestrzenić w czasach Republiki Weimarskiej
Decydujące było to, że antysemityzm był już częścią kultury codziennej - mówi Deborah Hartmann. Nazistowskie prześladowania Żydów padły na podatny grunt. Żydzi nie mogli być częścią niemieckiego "Volksgemeinschaft" (wspólnota narodowa), wielu było o tym przekonanych. Antysemityzm był więc elementem zasadniczym. Hartmann podkreśla też: Ważne jest, aby zauważyć, że nie każdy, kto miał antysemickie nastawienie do Żydów, musiał być narodowym socjalistą. Antysemitami byli wówczas nie tylko członkowie Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotników, NSDAP, ale także wielu innych obywatel.
"W RFN i NRD antysemityzm był tabu"
"Spiegel" docieka, jakie błędy popełniono po II wojnie światowej w Republice Federalnej i w NRD w kwestii antysemityzmu? W obu krajach antysemityzm był tematem tabu i nie poruszano go otwarcie - uważa politolog Hartmann. Nie udało się przeprowadzić udanej denazyfikacji, a aryzacji mienia żydowskiego nie udało się praktycznie odwrócić. Antykomunizm na Zachodzie i antykapitalizm na Wschodzie stały się do pewnego stopnia zlewniami dla antysemityzmu. W społeczeństwach pozostało wiele ciągłości.
Brenner zastanawia się w tym kontekście czy można było obrać alternatywne drogi. W wielu dziedzinach, na przykład w sądownictwie, szkolnictwie czy nauce, stare elity nie zostały zastąpione, bo były potrzebne. W tym samym czasie ludzie byli zajęci odbudową własnego kraju, nie chcieli zajmować się przeszłością. Czy rzeczywiście można było to zrobić inaczej, tego nie wiem.
Natomiast w NRD na początku lat 50. miała miejsce kolejna prawdziwa fala antysemicka, z której wielu ludzi nie zdaje sobie dziś sprawy - mówi Brenner. Już od 1948 r. w partiach komunistycznych w strefie władzy Związku Radzieckiego pod rządami Józefa Stalina miało miejsce kilka fal czystek partyjnych, które ostatecznie były otwarcie antysemickie (...)". Fala antysemickiej propagandy ruszyła także w Niemczech Wschodnich. Zimą 1952/53 r. prawie wszyscy przewodniczący gmin żydowskich w NRD oraz duża część członków gmin uciekła na Zachód w obawie przed prześladowaniami - mówi Brenner.
Czy zdaniem rozmówców "Spiegla" w Niemczech wciąż zbyt mało mówi się o zagrożeniu antysemityzmem? Brenner podkreśla: Wcale nie uważam, że w ostatnich latach o antysemityzmie mówi się za mało. Jestem raczej przekonany, że antysemityzm w Niemczech po prostu znowu się nasilił. Jeśli spojrzeć na ostatnie jedno lub dwa dziesięciolecia "można zauważyć, że liczba ataków słownych, a także przestępstw kryminalnych przeciwko Żydom w Niemczech wzrosła - mówi Brenner. Rozwój ten jest jego zdaniem napędzany z różnych kierunków: w Bundestagu i parlamentach krajowych mamy AfD, prawicową, radykalną partię, która co najmniej trywializuje Holocaust, mówiąc oględnie. Ponadto mamy scenę neonazistowską. Kiedy jednak gdzieś dochodzi do zamachu, może on pochodzić również ze strony radykalnego islamizmu lub od radykalnych lewicowych wrogów Żydów. Zagrożenie dla Żydów wzrosło w ostatnich latach, to jest ta przerażająca zmiana.