Kryzys sanitarny we Francji opada, a prezydent Macron wyrusza na podbój kraju przed przyszłorocznymi wyborami. Po etapie walki z pandemią, wprowadzania dotkliwych obostrzeń (gdy wygłosił dobry tuzin długich orędzi do narodu i niemal co dwa tygodnie zwoływał Radę Obrony, stając się obiektem powszechnej krytyki wśród obywateli) chce wrócić do roli symbolu reform i odrodzenia Francji. Od kilku tygodni znów „nie wychodzi z mediów”. Udziela wywiadów prasie, szukając poparcia młodych, zaprasza do Pałacu Elizejskiego znanych youtuberów, a w magazynie „Zadig” zapewnia, że kraj jest u progu „nowej złotej ery rozwoju”.
„Po trzech lub czterech etapach łagodzenia lockdownu prezydent z pewnością zajmie się wszystkimi aktualnymi problemami” – powtarzają osoby z otoczenia Emmanuela Macrona, który zamierza ponownie skierować debatę na grunt gospodarczy i społeczny, wywołując tematy poprawy losu samozatrudnionych, gwarancji dla młodzieży oraz reformy emerytalnej. Otoczenie prezydenta uważa, że nadszedł już czas, aby powrócić do podstaw „macronizmu”. A są nimi „wielki marsz” z 2016 r., kiedy to jeszcze jako mało znany polityk bez własnej partii zaczął budować swoje ugrupowanie, i „wielka narodowa debata” po kryzysie „żółtych kamizelek” (2019 r.). Słowem – oczekiwania Francuzów pragnących reform i zapowiedzi „naprawienia rozbitego kraju”. Chodzi też o to, by zgrabnie ominąć wybory regionalne pod koniec czerwca, w których partia Macrona nie ma wielkich nadziei na zwycięstwo, i stworzyć doby punkt wyjścia do jesiennej ofensywy przed wyborami prezydenckimi w 2022 r.