"Zaczęły się rozboje na emerytach - najbardziej bezbronnej części społeczeństwa, która otrzymała już świadczenia pieniężne od okupantów. Uzbrojeni ludzie zabierają wszystko, co (emeryci) dostali. Trudno jednoznacznie powiedzieć, kto jest za to odpowiedzialny, ale +policja+ tzw. Donieckiej Republiki Ludowej (samozwańczej struktury parapaństwowej kontrolowanej przez Moskwę - PAP) zachowuje się, jak by nic się nie stało. A to dopiero początek" - napisał Andriuszczenko na Telegramie.

Reklama

W warunkach rosyjskiej okupacji rozwija się również nielegalny handel zrabowanymi kosztownościami. Na ulicach już otwarcie pokazali się szabrownicy sprzedający różne ozdoby. Kupują to przede wszystkim funkcjonariusze rosyjskiego Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych i pozostała rosyjsko-doniecka hołota. Działają też improwizowane lombardy, gdzie mieszkańcy Mariupola wyprzedają za bezcen biżuterię. (...) Kolaboranci prowadzą swoje biznesy na kościach - relacjonował doradca mera.W ocenie Andriuszczenki działalność zbrojnych band może być nadzorowana przez samozwańcze władze i stanowić element utrzymywania "porządku" w zrujnowanym mieście. To scenariusz kontroli społeczeństwa nawet nie tyle przez aparat represji, co właśnie przez bandy. Te ugrupowania będą z kolei kontrolować Rosjanie, a dokładniej (czeczeńscy) kadyrowcy, stacjonujący w Nowoazowsku (na terytorium tzw. Donieckiej Republiki Ludowej - PAP) - przewiduje samorządowiec.

Katastrofalna sytuacja humanitarna w Mariupolu

W okupowanym przez rosyjskie wojska Mariupolu na południowym wschodzie Ukrainy panuje katastrofalna sytuacja humanitarna - pomoc zapewniana przez samozwańcze władze (dostawy żywności, wody, środków higienicznych) wystarcza tylko dla niewielkiej liczby osób, utrzymuje się także zagrożenie wybuchem epidemii chorób zakaźnych, m.in. cholery.

Reklama

3 czerwca mer Wadym Bojczenko wyraził przypuszczenie, że szacowana dotąd na około 22 tys. liczba mieszkańców miasta zabitych przez rosyjskie wojska może być znacznie zaniżona.