W nawiązaniu do swojej wypowiedzi o obrażalskim kanclerzu powiedział, że jest to stwierdzenie, którego z perspektywy czasu oczywiście żałuję. Przeproszę go osobiście - dodał. Oświadczenie to było dyplomatycznie niestosowne i uraziło wiele osób, nie tylko w Niemczech - stwierdził Melnyk w środę w wywiadzie dla programu "Spitzengespraech" portalu tygodnika "Spiegel".

Reklama

Scholz na początku maja podjął decyzję, że na razie nie pojedzie do Kijowa (w końcu pojechał w czerwcu - PAP), w reakcji na to, że wcześniej prezydent Frank-Walter Steinmeier został wykluczony przez rząd ukraiński ze składu delegacji kilku przywódców, z którą miał pojechać do Kijowa. Melnyk nazwał wtedy kanclerz obrażalskim ("Beleidigte Leberwurst" co w dosłownym tłumaczeniu oznacza "obrażoną pasztetową", to niemieckie wyrażenie używane do wyśmiewania się z osoby, która jest obrażona lub nadąsana - PAP).

Władze Ukrainy niezadowolone z wypowiedzi ambasadora

Wypowiedź Melnyka najwyraźniej wywołała niezadowolenie władz Ukrainy: Mój prezydent nie był rozbawiony (not amused) - powiedział Melnyk o reakcji Wołodymyra Zełenskiego. Musiał tłumaczyć się z tego przed ministrem spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułebą. Ambasador dodał, że nie rozmawiał jeszcze na ten temat z kanclerzem, ale ma nadzieję, że będzie miał taką możliwość.

Melnyk wyznał również, że wyobraża sobie pozostanie w Niemczech na stałe po zakończeniu swojej kadencji ambasadora: Nie przyjechałbym do Niemiec, nawet jako dyplomata, gdybym nie kochał języka, nie cieszył się kulturą i nie szanował ludzi - powiedział. Komentując negatywne reakcje części społeczeństwa niemieckiego na jego wypowiedzi od początku wojny, Melnyk powiedział: Z tym wszystkim, co musimy dziś słyszeć od wielu Niemców w tych wojennych dniach: nadal kocham Niemcy jako kraj.

Z Berlina Berenika Lemańczyk