Nie wiem, czy są prorosyjscy, ale na pewno są antyserbscy - powiedział w środę w nocy o demonstrantach serbski prezydent. Moją polityką jest bronienie Serbii od jakichkolwiek intryg nieodpowiedzialnych ludzi; państwo nie pozwoli nikomu - niezależnie od tego, czy ma wsparcie Zachodu czy Wschodu - zagrażać naszej integralności i porządkowi publicznemu - dodał Vuczić.
Protesty w Serbii. Chodzi o politykę wobec Kosowa
W środę kilkuset demonstrantów - z których część nosiła oznaczenia rosyjskiej Grupy Wagnera oraz symbol Z - protestowało w Belgradzie przeciwko polityce władz Serbii względem sąsiedniego Kosowa. Protesty zorganizowała organizacja Narodowe Patrole, której lider publicznie przyznaje się do związków z rosyjską Grupą Wagnera. Demonstrujący wzywali do serbsko-rosyjskiej jedności i sprzeciwiali się kontynuacji rozmów z władzami Kosowa.
Część z nich przeszła przez barykady otaczające pałac prezydencki, domagając się wydania określanego "zdrajcą" prezydenta. Żandarmeria wojskowa zatrzymała ich ostatecznie przed wejściem do siedziby głowy państwa.
Zatrzymano trzy osoby
Serbska prokuratura oświadczyła, że nie będzie tolerować gróźb kierowanych pod adresem prezydenta ani innych oznak ekstremizmu. Ministerstwo spraw wewnętrznych poinformowało w czwartek o zatrzymaniu trzech osób, których podejrzewa się o wzywanie do zmiany porządku prawnego państwa przy użyciu siły oraz - jednego z nich - o posiadanie i produkcję materiałów wybuchowych.
Na początku stycznia na prowadzonym w języku serbskim portalu telewizji Russia Today opublikowano ogłoszenie Grupy Wagnera o rekrutacji i warunkach uczestnictwa w wojnie na Ukrainie. Prezydent Serbii przypomniał wówczas, że "rekrutowanie (do uczestnictwa w zagranicznych konfliktach zbrojnych - red.) jest niezgodne z serbskim ustawodawstwem".
prezydenta na zamieszczone na portalu Russia Today ogłoszenie pochwaliły znajdujące się w Belgradzie ambasady USA i Ukrainy.
Jakub Bawołek