Jak mówił prezydent Czech, konsekwencje zniszczenia tamy dotkną nie tylko ludność cywilną, wpłyną na przyrodę, ale również skomplikują wszystkie operacje wojskowe na tym obszarze, także operacje ukraińskie. - Rozmiar zalanego obszaru jest tak duży, że będzie to miało wpływ na wszystkie działania wojenne w okolicy - uważa Petr Pavel.

Reklama

Pytany o ocenę pierwszych dni ukraińskiej kontrofensywy odrzekł, że "to dopiero początek", który "jest - powiedzmy - umiarkowany". Zastrzegł jednak, że "to, co obecnie widzimy ja - mając pewne doświadczenie wojskowe - nazwałbym 'operacjami kształtującymi'". Wyjaśnił, że chodzi o takie działania, które tworzą warunki dla powodzenia przyszłej decydującej operacji.

"Otworzyło się okno możliwości dla Kijowa, ale…"

Jak zauważył obecnie otworzyło się "okno możliwości" dla Kijowa, ale jeśli ukraińska kontrofensywa nie zmieści się w nim, "z technicznego punktu widzenia przygotowanie do nowej ofensywy ponownie zajmie dużo czasu". - Jeśli weźmiemy pod uwagę bardzo niekorzystne warunki pogodowe w zimie, możemy wyciągnąć następujący wniosek: to, czego nie można wygrać w tym roku, będzie musiało zostać przełożone co najmniej na wiosnę przyszłego roku - stwierdził prezydent Czech. Potem - kontynuował - "bez względu na to, co się stanie, minie co najmniej trzy do czterech miesięcy, zanim jakiekolwiek działanie znów będzie mogło zostać zainicjowane".

Wojska NATO na Ukrainie? "Tego nikt nie chce"

Pytany o możliwość dołączenia wojsk NATO do operacji na Ukrainie odparł, że oznaczałoby to przystąpienie państw Sojuszu do wojny, a tego - jak powiedział - "nikt nie chce". - Pomimo wszystkich słabości armii rosyjskiej i państwa rosyjskiego jest bardzo prawdopodobne, że w takim scenariuszu Rosjanie mogą rozważyć możliwość użycia broni jądrowej. Dlatego myślę, że każdy rozsądny polityk, jak mi się wydaje, wykluczyłby taką opcję - powiedział.

Pytany o zachodnią pomoc dla Ukrainy Petr Pavel odrzekł, że jego zdaniem Zachód był zbyt "powolny w wielu obszarach". - Odłożyliśmy dostawy niektórych rodzajów broni na Ukrainę. Kiedy mówię "my", mam na myśli kraje, które wspierają Ukrainę w tym konflikcie. Jestem dumny, że Czechy nie znalazły się wśród tych krajów - od samego początku przekazywaliśmy Kijowowi wszystko, co mogliśmy. Ale niektóre kraje były bardziej niechętne do podejmowania decyzji, chociaż w miarę postępu konfliktu zdawali sobie sprawę, że nie ma innego wyjścia, jak wspierać Ukrainę, póki ten kraj nie odniesie sukcesu. Z tego powodu takie kraje są teraz bardziej skłonne, by dostarczać sprzęt, którego nie chciały przekazać na samym początku - zauważył. - Tak było w przypadku czołgów ciężkich, a następnie artylerii dalekiego zasięgu. I widzimy to teraz, podczas szkolenia pilotów.

Reklama

Petr Pavel pytany był również o ostrzeżenia zachodnich urzędników przed "zmęczeniem" społeczeństw okazywaniem solidarności z uchodźcami z Ukrainy. Petr Pavel stwierdził, że "to, co można nazwać zmęczeniem wojną to zjawisko naturalne". - To po prostu znika z czasem. W związku z tym możemy tylko nadal wyjaśniać ludziom prawdziwy obraz tego, co dzieje się na Ukrainie i nie pozwalać ludziom myśleć, że wojna się skończyła lub nie dotyczy już nas.

Nadal uważam, właściwie jestem tego pewien, że nasi obywatele nadal chcą udzielać schronienia tym, którzy uciekają przed wojną. Oczywiście z czasem będzie to trudniejsze, ponieważ społeczeństwo odczuje trudności gospodarcze i społeczne, a ludzie prawdopodobnie będą myśleć bardziej o własnym samopoczuciu niż o pomaganiu innym. - Ale - stwierdził - rolą polityków wszystkich szczebli jest wspieranie poglądu, że pomyślne zakończenie wojny na Ukrainie leży w naszym żywotnym interesie, więc słuszne jest dalsze udzielanie pomocy Ukrainie.