>>>Rusza Nasza-klasa dla szpiegów
"Jeśli ktoś może używać Facebooka, może też pracować" - takimi słowami przywitali Samantę Baer (nazwisko zmienione) jej przełożeni, gdy wróciła do pracy po kilku dniach zwolnienia. Następnie wręczono jej wypowiedzenie.
Szefowie firmy przypomnieli, że Baer poprosiła o wolne, uskarżając się na ciężkie migreny, które wzmagają się jeszcze podczas pracy przy komputerze. Kobieta na próżno tłumaczyła, żewysyłała wiadomości, leżąc w łóżku za pomocą swojego telefonu komórkowego wyposażonego w dostęp do internetu. Jej przełożeni zażądali, by Baer do końca dnia uporządkowała swoje stanowisko pracy.
>>>Facebook uratował samobójcy życie
Gdy minął pierwszy szok, Szwajcarka zaczęła zastanawiać się, skąd jej pracodawca jest tak dobrze zorientowany w jej aktywności online. Stopniowo historia zaczęła układać się w spójną całość. Przypomniała sobie, że kilka miesięcy wcześniej wśród jej kolegów z pracy furorę robiła anegdota o tajemiczej Hannelore Mueller, która wysłała prośbę o dołączenie do ich kontaktów na Facebooku.
>>>Cyberszpiegostwo w majestacie prawa
"Teraz wiem, że Hannelore Mueller to mój pracodawca, który w ten sposób kontroluje, co robią pracownicy w czasie wolnym. A to się chyba nazywa szpiegowanie" - powiedziała Baer szwajcarskiemu dziennikowi "20 Minuten".