Baza - o nazwie „Obóz Pokoju” – znajduje się na wybrzeżu w Abu Dabi. Jej umiejscowienie daje Francji strategiczną pozycję w morskim korytarzu Zatoki, przez który przepływa ok. 40 proc. światowych dostaw ropy naftowej. Docelowo w „Obozie Pokoju” stacjonować ma 500 francuskich wojskowych, których głównym zadaniem będzie działalność szkoleniowa oraz obsługa francuskiej floty i lotnictwa, które również zostaną w bazie umiejscowione.

"Dzięki tej bazie Francja będzie mogła wziąć na siebie odpowiedzialność za zapewnienie stbilizacji w tym strategicznym regionie"- mówił podczas uroczystego otwarcia prezydent Francji, Nicolas Sarkozy. Pod tym względem francuska placówka wojskowa ma bardzo duże znaczenie dla Emiratów, szczególnie w kontekście zagrożenia ze strony innych krajów Zatoki Perskiej, przede wszystkim pracującego nad bronią atomową Iranu. "Pamiętajcie, że będziemy po waszej stronie w razie gdybyby wasze bezpieczeństwo było zagrożone. (...) Jeśli Iran zaatakuje, my również będziemy jego celem" - zapowiedział Sarkozy.

Ale oprócz „wzięcia odpowiedzialności za region" Francuskie zaangażowanie w Zjednoczonych Emiratach Arabskich ma jeszcze inny, bardziej przyziemny wymiar - pieniądze. ZEA są dla Francji po prostu bardzo ważnym partnerem gospodarczym, a związki z nimi Paryż zacieśniał od wielu lat. Francja jest m.in. głównym dostawcą broni dla tego kraju, a od zeszłego roku również dostarczycielem know-how potrzebnego do budowy elektrowni atomowych. Podczas trwającej od wczoraj wizyty Sarkozy'ego w ZAE miały być zresztą omawiane kolejne kotrakty, w tym m.in. zakup 60 francuskich myśliwców wielozadaniowych Rafale wartych 11 miliardów dolarów. W ramach współpracy kulturalnej zaś, francuski prezydent odwiedzić miał filię paryskiego Louvre'u. Za prawo do jej zbudowania szejkowie zapłacili w 2007 r. ponad 800 mln dol.