Wprawdzie permanentnie zagrożone wywołanym przez bierne i czynne palenie rakiem płuc tureckie społeczeństwo niemal jednomyślnie (90 proc.) popiera zakaz palenia w barach, kafejkach i restauracjach, to jednak towarzyszą temu obawy o gospodarkę kraju.

Reklama

>>>Palacze puszczą koncerny z dymem?

W Turcji pali 35 proc. społeczeństwa. Palacze zapewniają więc lokalom gastronomicznym potężny zysk. Restauratorzy boją się, że pozbawieni "dymka" klienci przestaną tak często odwiedzać ich lokale, a kary za łamanie zakazu dotkną samych restauratorów. Ale mimo to oni sami...popierają ostre antynikotynowe regulacje. Sondaże pokazują zresztą, że właściciele klubów i barów nie mają się czego obawiać. 9 na 10 osób deklaruje, że mimo papierosowego zakazu i tak pójdą do restauracji na ulubiony Iskender Kebab, a niektórzy zrobią to nawet chętniej niż do tej pory.

>>>Zapalił papierosa, siebie i auto. Przeżył

W Turcji funkcjonuje już zakaz palenia w miejscach publicznych i biurach. Jednak według badań stambulskiego instytutu Quirk Global Strategies 54 proc. Turków obawia się, że nowy zakaz nie zostanie skutecznie wprowadzony w życie. Inni, jak właściciele lokali oferujących do palenia fajkę wodną, tzw. nargilę, boją się, że zakaz - który dotyczy także tej charakterystycznej dla Wschodu formy palenia - skutecznie zabije tradycję, która od wieków była częścią ottomańskiej kultury. "Nikt nie przydzie do naszych kafejek na fajkę" - smuci się Hikmet Parladı, właściciel fajkowego baru w stambulskiej dzielnicy Tofane.